czwartek, 11 kwietnia 2013

Versatile Blogger Award

Zostałam nominowana do Versatile Blogger Award.
Trochę nie wiem o co chodzi, ale i tak bardzo, bardzo się cieszę z tego powodu c: 



zasady:
- Osoba nominowana pokazuje nagrodę na swoim blogu. 
- Dziękuje za nominacje.
- Ujawnia 7 faktów o sobie.
- Nominuje 7 blogów.
- Informuje o nominacji nominowane blogi.


Więc dziękuję bardzo gorąco Draco i Żulowi za niminację. 
Czuję się zarąbiście zaszczycona i nawet pochwaliłam się mamie. 
Tak mamie.
Zaczęłam pisać to dzisiaj na informatyce, ale teraz okazuje się, że mam jeszcze dwie nominacje, także jestem ogromnie wdzięczna Dirty Rose i Starlight.


Fakty:


- Zbieram na węża hybrydowego, ale trzymam to w tajemnicy, bo wiem, że mama i siostra się nie zgodzą, ale wierzę, że jak go już kupię to będzie mógł zostać. Chce go nazwać Mr. Snake

- Od czasu obejrzenia z przyjaciółką 
An. "The Ring" boję się filmowej Samary.

- Kiedyś prowadziłam bloga z przyjaciółką P. (teraz już byłą- nie rozmawiamy od miesiąca) ale zostałam z niego wypierdolona za brak umiejętności pisarskich.

- Chciałabym nigdy nie pokłócić się z wujkiem Stalinem i nadal być jego przyjaciółką. Nigdy mu tego nie powiem, ani nikomu z naszych znajomych, ale tęsknię za nim jak cholera i mimo wszystko kocham go jak brata. To on wysłał mi link do Don't Cry i dzięki niemu ich pokochałam. Gdyby nie on to opowiadanie nigdy by nie powstało i nie poznałabym tych wszystkich świetnych ludzi.

- Całkiem niedawno został mi skradziony zeszyt z pomysłami na rozdziały. Wszystko było strasznie niedopracowane, z dupy wzięte i nieczytelne. Teraz jestem pośmiewiskiem dwóch gości z mojej klasy.

- Moja nowa klasa zaakceptowała mnie dopiero dwa tygodnie temu, a przeniosłam się do tej szkoły koło października. Przed tym miałam moje własne, małe, prywatne piekło.

- Dużo oddałabym za powrót do starej szkoły. Kochałam kłócić się z An. na lekcjach, bić się, a potem zbierać ją albo siebie spod ławki.



Moje nominacje:

http://the-flames-burned-out.blogspot.com/

http://gnr-oom-nom-nom.blogspot.com/

http://stories-from-garden-of-eden.blogspot.com/

http://only-love-can-save-you.blogspot.com/

http://feed-my-frankenstein-jenny.blogspot.com/

http://zycie-z-dolnej-polki.blogspot.com/2013/04/samotnosc-to-taka-straszna-trwoga.html#comment-form

http://theres-nothing-to-worry-about.blogspot.com/


Jeszcze raz bardzo dziękuję :D 

A no i jestem upośledzona, bo aktualizuje to już czwarty raz XD

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

#6.

K.B.

Podałam wysokiemu facetowi plik pieniędzy, a on zaczął przeliczać całość szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. 
- Ładnie, ładnie. Dobrze mi się spisujesz skarbie. 
- 30% dla mnie. 
- Już. Spokojnie.- Odliczył szybko i podał mi 1000 dolców. Schowałam je szybko do kieszeni, a on podniósł z ziemi plecak w kolorze khaki, który jak zwykle musiał być wypełniony koksem po brzegi. Wzięłam go i zarzuciłam na jedno ramię. 
- Kiedy znów się rozliczamy? 
- W przyszłym tygodniu przemycamy nowy towar. 
- W przyszłym tygodniu miałam jechać do Nowego Jorku. 
- Idealnie, tak nie mają wielu dilerów, więc szybciej wszystko sprzedasz. 
- Zwariowałeś Shaggy?! Nikogo tam nie znam, jeszcze ktoś mnie wkopie, a stamtąd mnie nie wyciągniesz. 
- Mogłabyś naciągnąć jakiś naiwniaków w barach. 
- Nie. Wiesz, że jestem cwaniarą tylko na swoim terenie. Tydzień jakoś wytrzymasz, bez części ode mnie.
- W tym problem, że nie. Dam ci więcej i masz mi sprzedać w tydzień towaru na dwa. Umowa stoi?
- Kto ci kupi tyle dragów?
- Chcesz jechać to kombinuj.- Kopnął w moją stronę jeszcze torbę i wyszedł. Zaklęłam pod nosem podnosząc ją i wyszłam. 
Świat jest niesprawiedliwy. Trzepię kupę kasy na narkotykach, a nie mam nawet samochodu.

Jednak jestem niesamowicie odważna. Jest środek dnia, a ja zapieprzam przez Sunset Strip z dwiema torbami narkotyków. Kurwa gdyby mnie tak ktoś teraz napadł. 
Przemykałam jak najszybciej bocznymi uliczkami, aż udało mi się dotrzeć do domu. 
Wbiegłam po schodach na samą górę i zdyszana zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rozłożyłam towar na dywanie. Tym razem dostałam dużo więcej hery. Ten skurwiel specjalnie utrudnił mi zadanie. 
Miałam przesrane, bo zwykle kupują ode mnie dziewczyny, a one tego nie chcą. Boją się, że zaczną używać strzykawek i ich sekret się wyda. Prawda jest taka, że prędzej czy później i tak zaczną. 
Popakowałam wszystko i położyłam koło parapetu na kanapie. Wyciągnęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego kładąc się na łóżku. 
Zaciągnęłam się mocno i długo nie wypuszczałam dymu, przez co trochę się zakrztusiłam. Zastanawiałam się komu mogę sprzedać tak dużo w krótkim czasie, ale rozproszył mnie telefon. 
Niechętnie się podniosłam i odebrałam. 
- Tak?
- Cześć Kim, bo mam taką jedną sprawę. 
- Slash? 
- Mhym... 
- Co się stało?
- Będę potrzebował towaru za parę dni. 
- Nie ma sprawy. 
- Ale więcej niż ostatnio. Wyjeżdżam na jakiś czas w interesach, ze Stevenem i jeszcze jednym gościem, no i robimy zapasy. 
- Dobra. Dam ci ile potrzebujesz. Przyjdź do mnie, to wszystko ustalimy. 
- Okej, będę wieczorem i przyprowadzę Shillę. 
- Jest z tobą? 
- Z całym moim zespołem. 
- Opowiesz mi jak przyjdziecie.- Rozłączyłam się. Zajebiście się złożyło. On potrzebował dużo prochów akurat kiedy ja musiałam się ich pozbyć. Bóg mnie jednak kocha. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przed wyjściem zrobiłam syf totalny. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania, bielizna i żarcie. 
Zaciągnęłam się papierosem i zaczęłam sprzątać. 
Nie chciało mi się składać ubrań, więc tylko wrzuciłam je do garderoby. Bieliznę położyłam w jedno miejsce na kanapie, a resztki jedzenia wyrzuciłam.
Przez to sprzątnie zdążyłam zgłodnieć i oczywiście musiałam iść coś przekąsić. 
Zanim się obejrzałam wybiła 20, a Saul zaczął się dobijać. 
Otworzyłam mu drzwi. 
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego widoku. Trzymał Shillę przerzuconą przez ramię, a ona zwisała na nim zupełnie bez życia.
- Co się stało? 
- Mieliśmy maleńką imprezę i trochę za dużo wypiła.- Zaśmiał się prawdopodobnie przypominając sobie zdarzenia sprzed kilku godzin. 
- I weź tu zostaw ją na chwilę samą. 
- Wiesz miała opiekuna, nawet kilku, ale oni też zalali się w trupa.
- Dawaj ją tu.- Przepuściłam go w drzwiach i pomogłam mu położyć ją na łóżku. Zdjęłam jej buty i rzuciłam gdzieś pod ścianę. 
- Jezu jak ona jebie wódą. 
- I papierosami. Nigdy nie zapominaj o papierosach.- Zaśmiał się Slash, a ja zmierzyłam go zimnym wzrokiem. 
- Kurwa, nie będę z nią spała. Jeszcze obrzyga mi całe łóżko.- Rozpięłam jej spodnie, a potem szarpnęłam w dół. Rzuciłam nimi tak, by wylądowały razem z butami. 
- Mógłbyś przerzucić ją na tamten materac? 
- Jasne.- Chłopak podniósł ją i szybko położył na drugim dużo mniejszym łóżku. Żadna z nas nigdy nie chciała tam spać, bo było niewygodne, ale skoro i tak ma zgon, to niech leży. 
- Pomóż mi zdjąć jej koszulkę. Niech w tym nie śpi, bo ten sztynk szczypie w oczy.- Zaśmiałam się próbując podnieść ją do pozycji siedzącej. Chłopak szybko ją podparł, a ja zdjęłam jej bluzkę i przykryłam ją kołdrą. 
- Ona będzie jutro zdychać. 
- Tsa, o ile do jutra wytrzeźwieje.- Zaśmiałam się i pociągnęłam go do kuchni. 
- Napijesz się czegoś? 
- A co masz? 
- Chyba wszystko. 
- W sumie mam ochotę na coś mocniejszego. 
- Może być Jim Beam? 
- Lej!- Mulat rozsiadł się przy stole i spojrzał w okno. Ja w tym czasie wypełniłam szklanki złocistym trunkiem i postawiłam jedną przed nim. Oparłam się o blat i spojrzałam na niego popijając alkohol. 
- To co się tam u was działo? 
- Tego nie da się opowiedzieć. To trzeba zobaczyć i przeżyć. 
- Doprawdy?- Chłopak zamruczał cicho i opróżnił pół szklanki. Cholera, w takim tempie butelka nie starczy na długo. 
Nie chcąc być gorsza wypiłam podobną ilość, po czym zasyczałam głośno. Charakterystyczny smak odrobinę wykręcił mi twarz. 
- Ile chcesz tego towaru? 
- Nie wiem, ten tygodniowy zapas zszedł w dwa dni, a ja potrzebuję tego na ponad tydzień. 
- Więc załóżmy, że poczwórna dawka tamtego. 
- Dobra, ale pojawia się kolejny problem. Słabo u nas z opanowaniem i pewnie wszystko znów pójdzie przed czasem. 
- Jakoś musicie sobie poradzić, bo ja też wyjeżdżam. 
- Gdzie? 
- Tajemnica. Przyślę wam pocztówkę. 
- Jebać pocztówkę, przywieź menu z jakiegoś baru.* 
- Masz jak w banku.- Uśmiechnęłam się i opróżniliśmy szklanki do końca przed czym zderzyliśmy je ze sobą.

Poleciało jeszcze kilka kolejek, po których całkowicie zmieniło mi się postrzeganie świata, za to Slash wyglądał i zachowywał się tak samo jak przyszedł. Ma mocną głowę, to trzeba mu przyznać.
- Zostajesz czy idziesz, bo strasznie chce mi się już spać. 
- Mogę zostać, hellhouse i tak jest pełen ludzi. 
- Tylko Shilla śpi na materacu, a kanapy są za wąskie. 
- Spoko, prześpię się na ziemi tylko daj mi jakiś koc.- Przytaknęłam i wyszłam przygotować mu posłanie. Wybrałam miejsce na puchatym dywanie, rzuciłam kilka poduszek i niedużych rozmiarów koc. Wyszłam do łazienki zmyć makijaż i przebrać się w piżamę, a kiedy wróciłam Slash zajmował już swoje miejsce dopijając resztki z butelki. 
Położyłam się do łóżka i już miałam gasić światło, ale jeszcze na niego spojrzałam, by upewnić się czy na pewno wszystko okej.
- Wygodnie ci tam?
- Wygodniej niż między wzmacniaczami to na pewno.- To pewnie wina alkoholu, ale zrobiło mi się go szkoda. Już teraz wiedziałam, że jutro tego pożałuję, ale wstałam z łóżka i zabrałam mu koc. 
- Co robisz? 
- Nie będę przyzwyczajać cię do takich luksusów.- Trzeba było widzieć jego minę kiedy to powiedziałam. Odrzuciłam nakrycie na kanapę i zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na niego w samych bokserkach. Jeśli gra tak samo jak się prezentuje, to wróżę mu wielką karierę w show-biznesie - Chodź.- Chwyciłam go za rękę i pomogłam mu wstać. Pociągnęłam go za sobą do łóżka. Usiadł na brzegu, a ja położyłam się z drugiej strony. 
- Kurde, gdybym wiedział, że skarzesz mnie na takie tortury to wracałbym między sprzęt. 
- Zamknij się i śpij.- Powiedziałam gasząc światło. Słyszałam jak chłopak się kładzie, a chwilę potem czułam jego rękę na swojej tali.
- Nie przesadzasz? 
- Wybacz, przyzwyczajenie.- Odwróciłam się do niego przodem i starałam się wyłapać jakieś kształty, co było dość trudne. Było tak ciemno, że gdyby nie jego ciężki oddech mogłoby się wydawać, że jestem tu sama. 
- Dobra spoko.- Wyszeptałam i zaczęłam odpływać.


~~~

*przypomniało mi się jak kolega taty Scar przywiózł specjalnie dla niej menu z różnych barów w L.A.

A no i oczywiście wielkie najlepszego dla naszego kochanego Izzywego. Wszystko miało być inaczej, ten rozdział miał miał być dużo wcześniej, a kolejny byłby poświęcony jemu. 
Niestety plany się zmieniły i musi starczyć tylko taka mała notka.





jest piękny   *______________________*

czwartek, 4 kwietnia 2013

#5

Jejku muszę wam strasznie podziękować. Mam już 255 wejść i 3 obserwatorów *3* po prostu nie mogę ze szczęścia.
Wielkie, wielkie dzięki dla Draco, bo może tego nie wiedzieć, ale strasznie motywuje mnie do pisania. 

Dziękuję też Dirty Rose, bo przez jej bloga wpadłam pomysł na tego. 
I życzę miłego czytania c: 



S.A. 


Zbliżyłem się jeszcze kilka centymetrów. Byłem pewien, że jeśli ją teraz pocałuję nie będzie miała oporów. 
Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch dziewczyna odepchnęła mnie na bok i odwróciła się do drzwi. 
Zakląłem cicho patrząc na wyszczerzoną Kimberly wchodzącą do mieszkania. 
- Boże jestem padnięta! Dawno się tak nie uśmiałam jak dzisiaj.- Powiedziała brunetka i spojrzała na nas kładąc ręce na biodrach.- Co robicie? 
- Nic.- Burknąłem i podniosłem się.- Dobra, to ja będę leciał.- Uśmiechnąłem się po mojemu i wziąłem kurtkę. 
- Daleko stąd mieszkasz?- Spytała Shilla. 
- Nie wiem, jakaś godzina drogi. 
- Chłopie nie wariuj, nie będziesz teraz wracał. Jest grubo po drugiej.- Rzuciła Batista i wyszła z pomieszczenia. Spojrzałem na Shillę, a ona podniosła się z miejsca i zabrała mi kurtkę. 
- Zostań.- Powiedziała cicho i posłała mi blady uśmiech. Gdyby Kimberly weszła 5 minut później. Teraz cała atmosfera będzie zjebana. 
- Nie, wiesz pewnie będziecie chciały pogadać, albo się wyspać. Będę wam tu tylko przeszkadzał. 
- Chcesz żebym jutro wpadła na tą próbę? 
- No jasne. 
- To zostań. Ja mam zerową orientacje w terenie, więc mnie zaprowadzisz. Okej?- Popatrzyłem na nią chwilę nie bardzo wiedząc co zrobić. Monika ma nagrania w plenerze i nie będzie jej całą noc, a tu mam...No właśnie co? Fajną laskę? Można tak powiedzieć. 
Kurwa dla niej mógłbym rzucić Monikę. Nie żebym się zakochał czy coś. Po prostu mam już dość jej piskliwych wrzasków i awantur o patrzenie na inne dupy. Bez jaj ludzie! Ona pieprzy się zawodowo i ma miliony zdjęć z kutasem w ustach, ale to ja jestem tym złym. 
Wyhamowałem swoje myśli i przytaknąłem. 
- Dobra, to ja skoczę pod szybki prysznic.- Powiedziała i pobiegła w stronę łazienki jak mniemam. Jak tylko drzwi się zamknęły do salonu wróciła Kim. Stanęła obok mnie i ruchem głowy kazała mi usiąść na łóżku. Zrobiłem tak jak chciała. 
- Chcesz zapalić zioło? Albo kreskę? 
- Jak chcesz.- Dziewczyna podeszła do parapetu i szybkimi zgrabnymi ruchami zrobiła skręta. Odpaliła go i podała mi. Nie zastanawiając się długo zaciągnąłem się mocno kilka razy. 
- Ładnie się dzisiaj popisałeś. Powiedz...tylko szczerze! Masz coś do mojej Shelli? 
- Nie wiem. Może.- Dziewczyna zabrała mi skręta i sama się zaciągnęła po czym nie wyciągając go z ust położyła mi ręce na udach i spojrzała prosto w oczy. 
- Lepiej żebyś miał, bo jeśli ją skrzywdzisz to urwę ci jaja i wrzucę do morza.- Wyglądała trochę przerażająco. Nie powiem, takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. 
- O to się nie martw.- Uśmiechnąłem się w miarę przyjaźnie, a ona włożyła mi skręta do ust i odsunęła się. Chwilę po tym z łazienki wypadła Shilla w białej, pół przezroczystej, halce  sięgającej do połowy ud, pod którą miała tylko majtki. O mało nie wypuściłem jointa z ust. 
- Chcesz to idź się wykąp Steve.
- Jasne, okej.- Wypaliłem skręta do końca i pobiegłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i wplotłem palce we włosy czochrając je lekko. Kurwa, w tym wygląda dużo seksowniej niż na scenie... 

- w tym samym czasie za ścianą - 

Kimberly zrobiła dwa nowe skręty i zapaliła z przyjaciółką. 
- Jak tam ze Slashem? 
- Fajny kolega.- Shilla spojrzała na dziewczynę wzrokiem z serii "takie kity wciskaj komuś innemu" i uśmiechnęła się łobuzerko. 
- Prawdę mów! 
- Przecież mówię głupia. Znam go dopiero jeden dzień. 
- Ja czuję, że coś iskrzy! - Krzyknęła podniecona. Oczywiście w granicach normy, tak żeby Steven nie usłyszał. 
- Uspokój się dziewczyno. Mój facet będzie porządny, a nie taki obszarpany z baru.- Blondynka wybuchła śmiechem i popukała przyjaciółkę w czoło. 
- Wiem, że takiego nie chcesz i masz mnie nie okłamywać. 
- No dobra, a ty i ten Steven. 
- Co ja i Steven?
- Teraz ty zaczynasz.- Zaśmiała się.- Ale spoko, podobasz mu się. 
- Kimberly...już wzięłaś go pod swoje skrzydła? 
- Ktoś musiał. 
- A gdybym ja straszyła ci każdego faceta? A z resztą...- Machnęła ręką i poszła zgasić niedopałek. 
- Martwię się o ciebie i tyle. 
- Spokojnie, nic mi nie będzie. 


- ~ - 

Wytarłem się dokładnie ręcznikiem i zrobiłem z niego turban na głowę. Następnie wciągnąłem bokserki i koszulkę. Zioło zaczęło działać, bo cały czas miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale na razie się powstrzymywałem. Wyszedłem z łazienki przecierając ostatni raz włosy ręcznikiem i spojrzałem na dziewczyny. Obie roześmiane, a w dookoła unosił się charakterystyczny zapach. Kim wstała z łóżka i zamknęła się w łazience, a Shilla zaszła mnie od tyłu i popchnęła na materac pod ścianą. Położyła się obok i oparła głowę na moim torsie. 
- Wszystko okej?- Spytałem. 
- Jasne, tylko lubię cię Steve.
- Ja też cię lubię.- Uśmiechnąłem się szeroko, a ona podniosła się i przypieprzyła mi jakąś włochatą poduszką w twarz. 
Od razu poderwałem się do pozycji siedzącej, bo jak to gówno oblepiło mi cały język myślałem, że się udławię. Nie pozostawałem jej dłużny, wziąłem pierwszą lepszą poduszkę z brzegu i lekko walnąłem ją w ramię. Zaczęliśmy się naparzać po czym popadło, aż w końcu chcąc ją powstrzymać chwyciłem ją za obie ręce i przygwoździłem do łóżka. Zaczęliśmy się śmiać, a ona rozsunęła moje nogi swoimi przez co na nią runąłem. Szybko przewaliła mnie na bok i usiadła na moim brzuchu. Teraz to ona przypierała mnie do podłoża, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Po chwili odkryłem, że mam świetny widok na jej piersi i mimo woli, co chwilę wzrok uciekał mi w tamtym kierunku. 
Nie, nie, nie no kurwa nie teraz! Eh, to idealny moment na erekcję. Próbowałem się podnieść, ale dziewczyna wbrew pozorom miała mocny chwyt. 
Jak na złość przesunęła się w dół i przestała cieszyć śliczną buźkę. Spojrzała na mnie dużymi oczami i już otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymała. A potem znowu. 
- Czy to...?
- Tak.- Powiedziałem z niechęcią i lekko zawstydzony. Spodziewałem się jakiejś dzikiej awantury, ale ona tylko przykryła usta, a potem wybuchła śmiechem. 
- Twój przyjaciel też mnie musi lubić.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Pomyślałem i też się zaśmiałem. Dziewczyna ze mnie zeszła i znów przytuliła się do mojego boku. Tym razem ją objąłem i leżeliśmy tak przez chwilę nic nie mówiąc. 
Wsłuchiwałem się w dźwięk lecącej wody w pomieszczeniu obok, a kiedy on ustał Shilla zerwała się z łóżka i rzuciła na mnie koc. Podłożyłem sobie jedną poduszkę pod głowę i przykryłem się starannie, a ona usiadła obok mnie. Położyła sobie palec na ustach, dając mi znak, że mam być cicho.
Uniosła moją brodę na palcach. Drugą ręką musnęła mój policzek, a potem bardzo delikatnie mnie w niego ucałowała. 
- Dobranoc.- Szepnęła i przeniosła się na swoje łóżko.  
Nie zmieniając pozycji przyglądałem jej się uważnie, a ona wiła się na łóżku ze śmiechu. Kim weszła do pomieszczenia w takiej samej halce tylko w wersji czarnej i zmierzyła nas wzrokiem.
- Takie grzeczne dzieci...- Uśmiechnęła się szeroko i zajęła miejsce obok Shilli. Brunetka wepchnęła ją pod kołdrę i przytuliła mocno do siebie, po czym zgasiła lampkę przy łóżku. 
Skoro nie było mi już dane ich oglądać, położyłem się i odetchnąłem ciężko mówiąc. 
- Dobranoc dziewczyny.
- Śpij dobrze.- Usłyszałem Batistę z zaskakująco miłym tonem. Shilla zaśmiała się jeszcze parę razy, a potem odpłynąłem. 


Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy, i spojrzała na mnie dużymi niebieskimi oczami, mocno podkreślonymi czarną kredką. 
Przejechała dłońmi po mojej klacie. Podniosłem się do pozycji siedzącej i wplotłem palce w jej długie włosy. Pocałowałem ją, ale mnie odepchnęła i zsunęła ramiączka swojej halki, po czym pociągnęła ją w dół. 
Chwyciła mnie za rękę, położyła ją  na swojej piersi i...
I chuj obudziłem się z nabrzmiałym przyrodzeniem o 6 nad ranem. 
Poderwałem się do góry. Było ciemno i duszno. Opadłem z powrotem na łóżko i przetarłem twarz rękoma. 
Po dłuższej chwili wstałem i pokierowałem się do jedynego pomieszczenia bez drzwi. Jak się okazało kuchni. Zajrzałem do lodówki i wyciągnąłem butelkę zimnej wody.   
Od razu wypiłem pół butelki i z nią przeniosłem się do salonu. Podniosłem odrobinę żaluzje i usiadłem na parapecie. Na dworze było już jasno.
Spojrzałem w stronę łóżka dziewczyn. Obie były poodkrywane i wtulone w siebie. Ich włosy mieszały się ze sobą tworząc fajny efekt. Oparłem się o szybę nie spuszczając z nich oczu. 
Po jakiejś godzinie przesuwania się po całym łóżku Kimberly zepchnęła Shillę na ziemię, a ja parsknąłem śmiechem. 
- Kurwa znowu.- Powiedziała zaspanym głosem próbując się podnieść. Szybko zerwałem się z miejsca i jej pomogłem. Dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła rozmasowywać kolano. 
- Czemu nie śpisz?- Szepnęła. 
- Obudziłem się przed chwilą i poszedłem się napić.- Blondynka posiedziała chwilę nieruchomo, a potem zaczęła się śmiać. 
- Przypomniało mi się to wczoraj.- Położyła konkretny nacisk na "to".- Przepraszam. 
- To chyba ja powinienem przeprosić. 
- Przecież to nie twoja wina.- Podrapałem się po głowie i bez słowa poszedłem po swoje rzeczy. Wciągnąłem spodnie, trampki i zacząłem rozglądać się za kurtką.- Gdzie ty idziesz?!
- Chyba trochę się zasiedziałem, a muszę wpaść jeszcze po naszego basistę. 
- Żartujesz, tak? Miałeś zabrać mnie na próbę. 
- Serio ze mną pójdziesz? 
- No jasne!- Uśmiechnęła się szeroko i szturchnęła przyjaciółkę łokciem.- Idziesz na próbę Guns N' Roses? 
- Śpię.- Wyburczała brunetka w poduszkę. 
- Slash tam będzie.- Powiedziałem na zachętę. 
- Trudno, spotkam się z nim jak przyjdzie po więcej prochów. Dzisiaj idę do Shaggiego.- Przez chwilę byłem ciekawy kto to jest Shaggy. Potem przypomniało mi się, że jest dilerką i już trochę mniej. 
- Poczekaj na mnie chwileczkę tylko się ubiorę.- Shilla wyrwała do garderoby i wróciła po paru minutach, w niebieskich jeansach z wysokim stanem i białej koszulce na ramiączka. Zdążyła nawet wymalować oczy. Uśmiechnąłem się szeroko na jej widok, a ona chwyciła mnie pod rękę i wyszliśmy. 
Zabrałem ją pod dom Mandy, gdzie Duff czekał już pod drzwiami nerwowo tupiąc nogą. 
- Gdzie się kurwa szlajasz? 
- Byłem zajęty.
- Kto to? 
- Moja nowa znajoma. Shilla poznaj McKagana. 
- Ta, cześć Duff jestem. Ma ktoś papierosy? 
- Jasne.- Shilla wyciągnęła paczkę z tylnej kieszeni i rzuciła w jego stronę. Żyraf uśmiechnął się w podzięce i zapalił. 
Poszliśmy prosto do HellHouse, który jak zwykle wyglądał jak ruina. Weszliśmy do środka garażu. Axl spał między podestem na perkusję a wzmacniaczem, Saul i Izzy gnietli się na ich małej antresoli z jakąś laską, a dookoła walały się puszki, butelki i niedopałki. Jednym słowem zabłysnęliśmy na całego. 
Duff cicho przemknął między Axlem, podniósł z ziemi moje pałeczki i zaczął napierdalać w talerze jak się tylko dało. Wszyscy natychmiast się popodnosili. Rudy jak zawsze zaczął wydzierać mordę, że jest na kacu i nie mamy prawa go budzić. Izzy to przemilczał, a Slash wywalił tamtą laskę.

- Zamknij mordę mamy gościa.- Krzyknął Żyraf.- To jest Shilla i macie być dla niej mili, bo to fajna dziewczyna.- Posłał jej szeroki uśmiech i rozsiadł się pod ścianą. 
- Cześć maleńka, jak tam noc ze Stevenem?- Spytał Saul obejmując ją ramieniem. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się łobuzersko. 
- Było cudownie, ale nie wchodźmy w szczegóły.- Chciało mi się śmiać. Nie chciała żeby chłopaki mnie wyśmiali, że spędziłem noc ze striptizerką na innym łóżku. 
- Dobra rozumiemy fajna dupa, ale nie musisz jej tu ze sobą ciągać.- Warknął pan Rose. Spojrzałem na dziewczynę, zrobiła trochę smutną minę i sięgnęła do tylnej kieszeni. 
- Szkoda, bo fajna dupa przyniosła prezent powitalny.- Powiedziała i wyciągnęła woreczek z białym proszkiem. Trzeba było widzieć jak każdemu z nich zaświeciły się oczy.
- Przecież ja nic nie mówiłem. Shilla, tak? Bardzo miło mi cię poznać William Axl Rose, wokalista.- Jebany idiota. Można się było spodziewać, że zrobi coś takiego. Blondynka uśmiechnęła się szeroko i dała woreczek Saulowi, który natychmiast zaczął szukać miejsca do wciągnięcia. Korzystając z okazji zająłem jego miejsce. Objąłem ją od tyłu w pasie i oparłem brodę na jej ramieniu. Zamruczała cicho i musnęła ustami mój policzek. 
Patrzyliśmy jak ustawia się kolejka do prochów, też chciałem spróbować, ale pomyślałem, że nie będę robił z siebie takiego zwierzaka jak oni. Przynajmniej na razie. 
- Mam więcej.- Szepnęła mi na ucho i uśmiechnęła się. Nasypała trochę na wgłębienie między palcem wskazującym a kciukiem i podsunęła mi pod nos. Bez zastanowienia wciągnąłem całość, a ona powtórzyła po mnie. Zrobiliśmy to jeszcze z trzy razy i zaczęliśmy zabierać się za granie. 
Nie wiem jak to działała, ale na prochach gramy lepiej niż na czysto. 
Dziewczyna słuchała nas przez 4 godziny i czasem wtrącała swoje uwagi. 
Wszyscy byli zadowoleni, że ją przyprowadziłem, bo kiedy każdy zajmuje się swoją robotą, jest nam ciężko ocenić czy przypadkiem kogoś nie zagłuszamy. Ona zwracała nam na to uwagę za każdym razem. Mówiła, że powinniśmy podkręcić Izzyego i Axla, bo ledwo ich słychać przez moją perkusję. Musiała mieć rację, bo kiedy to zrobiliśmy od razu wszystko zaczęło brzmieć lepiej. 

Po próbie każdy zajął jakieś miejsce. Axlowi nagle poprawił się humor i nie wiedzieć czemu zaczął zagadywać Shill. Niestety, nie mogłem mu przeszkodzić, bo pomagałem Duffowi przenieść wzmacniacz, który nam przeszkadzał. 
Zauważyłem, że ich rozmowa dość szybko się rozkręca, więc nie chciałem przeszkadzać. Usiadłem obok przyjaciela i starałem się to ignorować. W końcu jeśli będzie chciała to sama przyjdzie. 
- Co tam u Megan? 
- Zaprosiła wczoraj swoich rodziców na kolację. Sztywni jak chuj.- Poklepałem go po ramieniu. 
- Życie stary. 
- A ty skąd wziąłeś tą małą? 
- Striptizerka z CatHouse, ale jest fajna i chyba z nią czegoś spróbuję.- Blondyn uśmiechnął się do mnie znacząco.
- Lepiej się pośpiesz, bo Rudy ci ją zagarnie.- Powiedział cicho i wskazał na nich. Wiewióra właśnie jeździł dłonią po wewnętrznej stronie jej uda i bajerował jak każdą inną. Ze złości zacisnąłem pięści i szczękę. 
- Zajebie gnoja.- Zaraz po moich słowach Shilla zabrała rękę Axla i odepchnęła na bok, na co McKagan wybuchnął śmiechem. 
- Nie wierzę. Dała mu kosza! Kurwa żadna mu nigdy nie odmawia.- Znów się zaśmiał.- Stary już ją lubię.- Ja również zacząłem się śmiać. Blondynka spojrzała w naszą stronę, więc skinąłem na nią głową. Szybko do nas przeszła zostawiając Axla z szczęką przy samej ziemi. Biedactwo, jeszcze tego nie wie, ale będzie miała u niego przepierdolone. Usiadła na moich kolanach, a ja przytuliłem ją mocno do siebie. 
- Jak tam z Rosem?- Spytał Duff.
- Fajny chłopak, ale na pewno nie dla mnie.- Żyraf znów zaśmiał się głośno i pokazał Axlowi znak mający oznaczać frajera. 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

#4.

S.W.

Po moim drugim wyjściu przyśpieszyliśmy tępo i nie miałam czasu pogadać z Kim i chłopakami.
Chociaż z tego co widziałam dobrze się bawili. Chłopcy zapomnieli po co przyszli, a Kimberly łamała swoje wszystkie zasady klient-sprzedawca jedna po drugiej.
W końcu nadszedł czas na moją godzinną przerwę. Nie byłam pewna czy mam się wcinać w rozmowę, ale sama przy barze też nie zamierzałam siedzieć.
Podeszłam do nich, Steve jak na zawołanie zrobił mi miejsce.
Usiadłam na jego kolanach i objęłam go ramieniem. On nie pozostawał mi dłużny, ale tym razem przytulił się do mojego brzucha. To było całkiem miłe uczucie, już od bardzo dawna nikt oprócz Kim mnie nie przytulał.
- Zmęczyłaś się? Strasznie mocno bije ci serce.- Zauważył Steven. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Poczułam jak piekące rumieńce oblewają mi policzki. Wzięłam kilka głębszych wdechów i pokiwałam głową.
- Boże zawód cięższy niż na budowie.- Zażartował Saul. Wszyscy jak zwykle wybuchli śmiechem.
- A żebyś wiedział, ale niektórzy mają gorzej.
- Na przykład Monika.- Zaśmiał się głośno.
- Oświecisz nas?- Spytała Batista, a Steven całkowicie przestał się uśmiechać.
- Dziewczyna Popcorna- Tutaj spojrzał na kolegę.- jest gwiazdą porno.- Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie spodziewałam się, że kogoś ma.
- Jak to jest?- Spytała Kim.
- Dajcie spokój, to nawet nie jest prawdziwa dziewczyna. Zna kilka fajnych sztuczek, ale co mi po tym jak zdradza mnie kilka razy dziennie na planie, a potem jeszcze każdy może to obejrzeć.- Widziałam, że próbuje się wymigać,ale koszmarnie mu to szło.
- Praca jak każda inna.- Starałam się urwać temat.
- Na szczęście Steve nie pozostaje jej dłużny.- Spojrzałam na blondyna. Gdyby można było zabijać wzrokiem to Saul już dawno leżałby zajebany. No ale trudno, z tego co już wcześniej zauważyłam ekipa nie pożałowała sobie wódki, nic więc dziwnego, że Slash rozgaduje tajemnice jak opętany.
Jako jedyna trzeźwa zaczęłam przyglądać się dokładnie sytuacji. Kimberly nie zwracała na nas uwagi i konwersowała z Kudłaczem, a on rzucał żartami na prawo i lewo. Popcorn zrobił się trochę przybity, chyba niespecjalnie chciał żeby ktoś dowiedział się o jego rozwiązłym stylu życia. Jaki by nie był robiło mi się go szkoda z każdą chwilą.
- Ej chłopaku, nie przejmuj się tym co pierdoli pijany człowiek.- Spojrzał na mnie dużymi niebieskimi oczami i delikatnie się uśmiechnął.
- Masz rację.- Zamilkł na chwilę.- Może się gdzieś przeniesiemy?
- Ekhem.- Wskazałam na swój strój, na co on zdjął swoją kurtkę i mnie okrył. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam i pociągnęłam go ze sobą zabierając butelkę. Zabrałam go do strefy oświetleniowej,  z której widać doskonale scenę i kawałek widowni.
Usiadłam na ziemi i podałam mu butelkę.
- Nie pijesz?- Spytał zajmując miejsce obok.
- Właściwie to mi nie wolno. Głupio tak się wywracać na scenie.- Zaśmiałam się.
- No jasne. Kłamiesz, bo chcesz mnie upić i wykorzystać.
- Zapewniam, że nie.
- Pamiętaj, że jestem bardzo seksowny i nie mam nic przeciwko temu.
- Nie mogłabym ci tego zrobić.- Oczywiście kłamałam. Nigdy się do tego oficjalnie nie przyznam (nawet przed Kimberly), ale podoba mi się ten blondynek. Jestem w pełni świadoma tego, że z jego nastawieniem prędzej czy później skończymy w łóżku.

 Wziął kilka łyków trunku i spojrzał na dziewczyny tańczące na dole. 
- Ty jesteś lepsza. 
- Ja w wielu rzeczach jestem dobra.
- Może mi pokażesz?- Spojrzałam na niego uśmiechając się łobuzersko.
- Może jednak nie.- Zabrałam mu butelkę i wzięłam małego łyczka.
- Miałaś nie pić.
- Widziałeś kiedyś kogoś upijającego się taką ilością?- Spytałam śmiejąc się. Chłopak nic nie mówiąc pokręcił głową. Oparłam się o rurę na przeciwko niego, a on złapał mnie za nogę i położył ją na sobie. Patrzyłam uważnie na to co robi, ale on ku mojemu zdziwieniu zdjął mi but i zaczął jeździć palcami po mojej nodze. 
Kilka razy odskoczyłam śmiejąc się, ale to wszystko przez łaskotki. 
- Co ty właściwie robisz? W sensie masz jakąś pracę, czy coś?- Spytałam  przerywając ciszę.
- Gram w zespole, na perkusji. 
- Masz z tego jakąś forsę? 
- Jak uda nam się ustawić jakiś koncert, to tak. Na razie nagrywamy płytę, i będzie zajebista. 
- Jak się nazywacie?
- Guns N' Roses. Musiałaś o nas słyszeć.- Zastanowiłam się nad tym chwilę i mnie olśniło. 
- Faktycznie, ostatnio o was głośno na Sunset. Widziałam kilka plakatów przed Cathouse, Rainbow i sklepem. Sporo tego rozwieszacie.- Zaśmiałam się. 
- Ta, Saul projektował ulotki my roznosiliśmy. 
- Nie wiem czy raz nie miałam iść z Kimberly na jeden z koncertów, ale się rozmyśliłyśmy. 
- Żałuj, jesteśmy nieźli o ile tłum nas nie zagłusza. 
- Aż tak?
- A chcesz się przekonać?- Chłopak pociągnął mnie za nogę. Całe szczęście, że miałam kurtkę, bo obdarłby mi całą dupę.- Mogłybyście wpaść jutro na naszą próbę. Raczej nikt nie miałby niczego przeciwko. 
- Zastanowię się. 
- Oj Cherry, nie daj się prosić...- Spojrzałam na niego, a on zrobił minę szczeniaczka.
- Zobaczymy.- Znów zapanowała cisza i znów poczułam jego dotyk na nodze. W związku z tym, że byłam bliżej, teraz to nie była już stopa, a udo. Zadrżałam, robił to tak delikatnie. Teraz nie czułam łaskotek, a podniecenie. 
- Wiesz...my się właściwie nie znamy.- Powiedziałam cicho. 
- Steven Adler, dla przyjaciół Popcorn, a ty?- Uśmiechnęłam się szeroko, a on podał mi rękę.
- Shilla Wheller.- Uścisnęłam jego dłoń, a on mnie w nią ucałował. 
- Czekaj...Cherry Shilla Wheller? Szkoda, że nie Kerry Perry Terry.- Zaśmiał się głośno, a ja strzeliłam mu kuksańca w bok. 
- Jesteś pojebany.- Zaśmiałam się, a on chwycił mnie za ręce żebym nie mogła go już uderzyć. 
- Jestem no i co?- Już zastanawiałam się nad ciętą ripostą kiedy światło zmieniło się z czerwonego na niebieskie. Rozejrzałam się spłoszona i zerknęłam na scenę.
- Kurwa, która godzina? 
- Nie wiem, koło 12.- Włożyłam buty i szybko zbiegłam na dół. Jak szalona wbiegłam do garderoby, zrzuciłam z siebie kurtkę i wyskoczyłam za kurtynę mijając się z innymi panienkami. 
Przeszłam przez długość wybiegu i zatrzymałam się przy rurze. Złapałam za nią jak najwyżej potrafiłam i wskoczyłam na górę. 
Splotłam ją nogami po czym zaczęłam się kręcić. Potem przeciągnęłam nogi nad głową i zrobiłam szpagat w powietrzu. Już słyszałam krzyki i komentarze rzucane w moim kierunku. 
Przesunęłam się tak, by mieć rurę między nogami. Puściłam się rękoma i wygięłam mocno w dół. Spojrzałam w stronę widowni. Zaraz przy scenie usiedli moi nowi znajomi w towarzystwie Kim. 
Cholera, dziewczyna musiała polubić się ze Slashem. Nie odstępują się na krok od kilku godzin. 
Uśmiechnęłam się i zaczęłam opuszczać się w dół. Kiedy byłam dość nisko zeskoczyłam na ziemię i zaczęłam wyginać się zmysłowo. Po krótkim tańcu zeszłam ze sceny by zrobić to co każdego wieczora-powirować przy jakimś naiwniaku, by dostać duży napiwek. Minęłam stolik znajomych i usiadłam na kolanach jakiegoś gościa w garniaku. Wyglądał na bogatego i wysoko postawionego, więc nie widziałam problemu. Zaczęłam poruszać się zupełnie tak jakbym uprawiała z nim seks, a on przyciągnął mnie do siebie mocno i zaczął całować po piersiach. Odsunęłam się od niego i pogroziłam mu palcem, na co on znów przyciągnął mnie do siebie. Idiota, chyba nie załapał, że oni mogą tylko patrzeć, nie dotykać. Powinien cieszyć się, że wybrałam właśnie jego. Ponownie z niego zeszłam, starając się nie odklejać uśmiechu z twarzy.
- Hej kochanie, to już? Może chociaż zrób mi małego loda!- Krzyknął za mną. Co za wieśniak! Niestety trafiają się i tacy. Musiałam to zignorować i pracować dalej, w końcu mieliśmy ochronę, w razie czego wypierdoliliby go na zbity pysk. 
W między czasie ktoś przemknął koło mnie i uderzył go w nos tak mocno, że przewrócił się z krzesłem do tyłu. Odskoczyłam ze strachu, wydając z siebie cichy pisk. Gościem, który nadstawił karku w mojej obronie okazał się Steven. Posłał mi przepraszające spojrzenie. Facet, którego uderzył zdążył się w tym czasie pozbierać i szykował się do ataku. 
- Uważaj!- Krzyknęłam wskazując na niego palcem. Popcorn odskoczył na bok przez co zamiast niego oberwał jakiś napakowany koleś. Ten z pewnością nieziemsko wkurwiony, rzucił nim na drugi koniec sali. I zaczęła się krwawa jatka. Tamten znów komuś przywalił, ten ktoś oddał nie temu i każdy z każdym zaczął się bić. Raz o włos nie oberwałam butelką. Podbiegłam do Stevena i pociągnęłam go za sobą. Slash i Kimberly zmyli się chwilę przed nami, żeby nie zostać w to wciągnięci. Schowaliśmy się w garderobie razem z innymi tancerkami. 
Żadna nie miała o to zamieszanie do niego pretensji. Nie raz słyszały to samo i też chciałyby mieć swojego obrońcę. 
Kilka nawet mu podziękowało, bo nie dość, że koleś oberwał, to jeszcze bonusowo mogą zwinąć się wcześniej. Po czymś takim bar jest pewnie w opłakanym stanie i samo sprzątanie zajmie z dwa dni, nie mówiąc o naprawieniu wszystkich zniszczeń, za które musi zapłacić tamten koleś. Żadne z nas nie odezwało się do siebie słowem, do póki ostatnia dziewczyna nie wyszła ubrana. 
Kiedy w końcu zostaliśmy we czwórkę spojrzałam na blondyna i poczułam jak się rumienię.
- Nic ci nie jest?- Spytał troskliwym tonem i uniósł moją brodę na palcach. 
- To chyba ja powinnam o to pytać.- Odpowiedziałam lekko zawstydzona.- Wiesz, że takie rzeczy są na porządku dziennym i nie musiałeś? 
- Wiem, ale coś we mnie wstąpiło.- Saul zagwizdał głośno. 
- Chyba coś tu się święci...- Powiedział złośliwie, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. 
- Zamknij się!- Rozkazałam, a Kim wybuchła śmiechem i poklepała go po ramieniu. Chłopak o dziwo mnie posłuchał, a ja pod wpływem emocji wtuliłam się w mojego bohatera. Objął mnie mocno i zaczął głaskać po głowie, a moja przyjaciółka i mulat wyszli. Było już dość cicho, co oznaczało wyrzucenie wszystkich przez ochronę. Oderwałam się od chłopaka i weszłam za parawan żeby się ubrać. Zrobiłam to najszybciej jak się dało i wrzuciłam wszystkie swoje rzeczy do torby. Przy wyjściu skinęłam głową na Stevena i wyszliśmy. Na pustej sali, Batista i Slash rozsiedli się na  scenie nadal o czymś gadając. Spojrzałam na nią znacząco, a ona tylko machnęła na mnie ręką.
- Idźcie, będę w domu później.- Tak jak chciała, wyszliśmy starając się nie nadepnąć na kawałki porozbijanych butelek i szklanek. Steven chciał mnie na wszelki wypadek odprowadzić. Droga zajęła nam jakieś 20 minut, a na miejscu zaprosiłam go na górę. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, chłopak zwrócił uwagę na łóżko.
- Ty przypadkiem nie mieszkasz z Kimberly? 
- Mieszkam, i tak śpimy razem.- Zaśmiałam się cicho i usiadłam na kanapie.- Rozgość się gdzie chcesz.
- Wy jesteście...no wiesz...- Spojrzałam na niego unosząc brwi, a on usiadł obok mnie zdejmując kurtkę.
- Może...
- Gdyby jednak, to byłaby gigantyczna strata dla wielu facetów.
- Jakoś żadni się specjalnie za mną nie uganiają.
- No wiesz, jest taki jeden, któremu wpadłaś w oko.
- Naprawdę?- Chłopak przytaknął i zbliżył się niebezpiecznie blisko. Zatrzymałam go ręką, a na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
- A co na to Monika? 
- Myślę, że może iść do odstrzału, jakoś niebyt mi na niej zależy.- Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Z jednej strony chyba właśnie tego chciałam. Z drugiej to nie było do końca fair w stosunku do tamtej dziewczyny. 
Na szczęście przed wyborem uchronił mnie klucz w zamku. Odepchnęłam od siebie Stevena, a do pokoju weszła rozweselona Kim.

niedziela, 31 marca 2013

#3.

Widziałam komentarze, trzeba oficjalnie podziękować <3
Więc, jest mi strasznie miło, że niektórzy zadają sobie tyle trudu, by napisać te kilka zdań, w których mnie chwalą. 

Dzięki wam czuję się lepiej i mam ochotę pisać dalej. 
~


K.B.
Drrrr drrrr drrrr.
- Odbierzesz czy nie?! - wrzasnęła na mnie Shilla. Spojrzałam na nią zza ramienia i uśmiechnęłam się głupio. Chciałam odebrać, ale nie miałam kontroli nad własnym ciałem. Dosłownie parę minut temu zaczęły działać jakieś prochy. 
Brawa dla mnie wzięłam coś, bo nie byłam pewna co to jest. Jestem królową rozsądku i odpowiedzialności. Oparłam głowę o ścianę i zaczęłam gapić się w sufit, który stał się nagle nadzwyczaj ciekawy. Shilla pogmerała coś pod nosem i pobiegła po telefon.
Zignorowałam na chwilę wszystko i starałam się skupić na rozmowie dziewczyny.
Halo?- Batista jest chwilowo zajęta, coś przekazać?- Ale kto mówi?- Aha, dobra, w barze wieczorem...mhym na pewno będzie.- Spojrzałam nią zdziwiona, jeszcze nie do końca kontaktując. Dziewczyna podeszła i uklękła na przeciwko mnie.
- Jesteś w stanie wrócić na ziemię? Masz robotę.- pokręciłam przecząco głową, a Shilla wyszła do garderoby z dziwną miną. 
O jednorożec!

Kiedy odlot zaczął się zmniejszać był prawie wieczór.
Moja przyjaciółka była gotowa do wyjścia i czekała tylko na mnie.
- Pośpiesz się. Nie mogę się spóźnić.- Podniosłam się z podłogi i wciągnęłam jakieś poprzecierane jeansy. Dragi jeszcze działały, ale teraz mogłam w miarę normalnie funkcjonować. Starałam sobie przypomnieć jakieś istotne szczegóły z dzisiejszego dnia,  żeby zaznajomić się z prawdopodobnym planem wieczoru,  ale przyszło mi tylko jedno do głowy
- Kto dzwonił?- Dopiero teraz wydało mi się dziwne, że ktoś o mnie pytał, bo nie wielu ma ten numer.
- Slash.
- Kto to kurwa jest?!
- Ten kudłaty bez twarzy.
- Skąd ma numer?
- Dałam mu wczoraj, bo chciał więcej dragów.
- Zwariowałaś?! Trzeba było podać mu jeszcze adres i zaprosić na obiad z rodziną.- Warknęłam zirytowana.
- Oh zamknij się! Nic się nie stało, chce się tyko spotkać.- Odwróciłam się nic nie mówiąc i włożyłam buty. Schowałam do sekretnej kieszonki kurtki najpopularniejsze prochy i wyszłyśmy. 
Całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie, więc korzystałam z resztek odlotu. 
Na Avenue jak zwykle nie ominęły nas zaczepki. Pierwszy raz od bardzo dawna ktoś złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. 
- Cześć ślicznotko.- Powiedział jakiś spocony, tłusty facet i pogłaskał mnie po policzku. 
- Zostaw ją kurwa!- Usłyszałam swoją przyjaciółkę, i zostałam przez nią przeciągnięta na drugi koniec chodnika. 
- No o co ci chodzi? Chce się tylko zabawić. 
- Ale nie z nią!- Krzyknęła i pociągnęła mnie w stronę baru. Byłam jej za to wdzięczna, ale nadal nie chciało mi się z nią gadać. Dobrze wiedziała, że boję się, że ktoś mnie wsypie i pójdę siedzieć, a mimo kto dała klientowi moje namiary. 
Na miejscu bez zbędnych ceregieli zaciągnęła mnie do garderoby. Kątem oka widziałam Kudłacza siedzącego przy barze. On też nas widział, w końcu przemknęłyśmy koło niego. 
Przed samymi drzwiami siłowałam się chwilę z Shillą, ale ostatecznie wepchnęła mnie do środka i posadziła na kanapie. 
- Pomożesz?- Zaczęła zdejmować swoje ubrania, a ja nic nie odpowiadałam. 
Właśnie wkładała swój czerwony strój kiedy do pomieszczenia weszło dwóch gości, a jednym z nich był ten cały Slash. Dziewczyna spojrzała na nich spłoszona, ale zaraz jej przeszło. Uśmiechnęła się lekko do mulata i szeroko do jego kolegi. 
- Cześć chłopaki!- Powiedziała wesoło i podeszła bliżej. 
- Cześć Cherry.- Powiedział blondynek. CHERRY? Nie podałaś facetowi nawet prawdziwego imienia? Mądrze, niech kojarzy cię tylko ze sceną. Prychnęłam cicho prostując się. 
- Mógłbyś?- Zwróciła się do niego i odwróciła się tyłem trzymając zapięcie od stanika. 
- Zdjąć? 
- Nie, zapiąć.- Zaśmiała się, a chłopak szybko się z tym uporał. Odchrząknęłam głośno, tak by zwrócili na mnie uwagę. Poskutkowało. 
- A no tak. Przecież nie przyszliście na prywatny występ.- Shell spojrzała na zegarek.- Poczekajcie na mnie 10 minut.- Uśmiechnęła się i pobiegła w stronę sceny. Aż tu było słychać gwizdy i skandowanie jej pseudonimu. 
- To czego chcecie?- Chłopcy usiedli obok mnie, a ja skrzywiłam się delikatnie. Nie byłam przyzwyczajona do takiej bliskości z obcymi ludźmi. 
- A czego możemy chcieć? Prochów.- Powiedział mulat.- Jestem Slash. 
- Ta no fajnie, Cherry coś wspominała. 
- A ja Steven.- Wtrącił się blondyn. 
- Mhym, to co chcecie kupić? 
- Zwolnij słonko, mamy całe 10 minut. Po za tym chcieliśmy spędzić jeszcze chwilę z Cher. Jak się nazywasz?- Spytał Slash. 
- Po co chcesz wiedzieć? 
- Staram się jakoś zacząć rozmowę. 
- Jakoś imię mojej koleżanki wam nie potrzebne. 
- Przecież dojdziemy to tego.- Warknął cicho blondyn i odsunął się ode mnie. 
- Dobra stary daj spokój, jeszcze zacznie gryźć.- Zażartował mulat i również się odsunął. Na całe szczęście już sobie odpuścili. Nie lubiłam kiedy ktoś z kim pracuje chciał poznawać mnie bliżej. Jak dla mnie układ był prosty. Ja załatwiam towar, oni płacą i nic po za tym. Niczego o sobie nie wiemy i nie możemy się w nic wciągnąć. Spojrzałam na niego. Dzisiaj wyglądał zupełnie inaczej. Włosy miał odgarnięte, a okulary zawieszone na naszyjniku z wężem. Miał duże czekoladowe oczy, lekki zarost i chyba próbował się uśmiechać. Chłopak przesunął się przez co kurtka zmieniła ułożenie, i aż mnie zatkało. 
- Nie nosisz koszulki? 
- Jest 27 stopni.- Powiedział ironicznie. Tak kurwa, jest ci gorąco i zamiast koszulki wolisz skórzaną kurtkę. MĄDRZE CHŁOPIE. Zerknęłam jeszcze raz i nerwowo przygryzłam wargę. Po chwili usłyszałam wybuch śmiechu obu facetów. 
- Przecież widzimy, że gwałcisz go wzrokiem.- Powiedział Steven przez śmiech. 
- Wcale nie!- Krzyknęłam obrażona jak dziecko, a chwilę później śmiałam się razem z nimi.- Dobra, trochę...nie powinieneś tak się nosić. 
- Skarbie, jestem gwiazdą rocka, mogę wszystko. 
- Nie słyszałam o tobie. 
- Czyli nie znasz się na muzyce.- Rzucił wrednie blondyn. 
- Czczę KISS i możesz mi naskoczyć.- Chłopaka zatkało. Pogapił się na mnie chwilę, a potem wyciągnął ręce przed siebie i wykonał skłon. 
- To moi bogowie.- Powiedział wesoło i wtedy wpadła do nas Shell. 
- I jak Kimberly, masz już lepszy humor? 
- No i znamy imię naszej tajemniczej damy.- Powiedział Slash, co dziewczyna skomentowała cichym "ups". Wlazła za parawan i szybko zmieniła kostium. Stanęła nad nami, splotła ręce na piersi i zmarszczyła brwi. 
- A dla mnie nie ma miejsca?- Steven wyszczerzył się prawdopodobnie najmocniej jak potrafił, i poklepał się po kolanach. 
- Dla ciebie zawsze.- Chwilę się zawahała, ale ostatecznie usiadła na nim, a on objął ją w tali. Chłopak miał gest, nawet przypadkiem nie zahaczył o jej tyłek i nie gapił się w cycki.  
- O czym gadacie? 
- Kimberly gwałci Saula wzrokiem.- Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, a potem sama go zmierzyła. 
- Nie dziwię się.- Zaśmiała się, a Steve odchrząknął głośno. 
- Ekhem, też tu jestem.- Powiedział z wyrzutem. 
- Ale nie jesteś tak seksowny jak ja.- Powiedział dumnie Kudłacz.
- Jest seksowniejszy!- Krzyknęła Shilla, wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. Puściła oczko do Stevena i wstała. 
- Znów moja kolei.- Powiedziała i poszła na scenę.  


wtorek, 26 marca 2013

#2.

S.W. 

Obudziłam się rano wtulona w plecy Kimberly. Spałyśmy razem, bo w naszym mieszkaniu mieściło się tylko jedno łóżko. Całość składała się z kuchni, łazienki, niewielkiej garderoby i dużego salonu. Wszystko było urządzone w stylu lat 60. Fioletowe ściany, kolorowe zasłonki, pod ścianami dużo różnych kanap, materacy i tego tupu rzeczy, a na środku ogromne łóżko.


Na początku się o nie kłóciłyśmy i ustalałyśmy kolejki, potem doszłyśmy do wniosku, że razem jest nam najlepiej. 
Gdyby ktoś nas nie znał, mógłby myśleć, że jesteśmy parą lesbijek. 
Właściwie jesteśmy w niedeklarowanym związku, chociaż pociągają nas faceci. 
Wiecie o co chodzi? Mieszkamy razem, śpimy w jednym łóżku, dzielimy się kasą, żarciem, prochami, ubraniami i kosmetykami. 
Jak każde przyjaciółki, jesteśmy połączone niewidzialną pępowinom. Bardzo elastyczną, bo nasze drogi ciągle się rozchodzą, plączą, rozciągają, ale na końcu zawsze do siebie wracamy. 
Objęłam przyjaciółkę nogą i poczułam jak wzdryga się przez przechodzący ją dreszcz. 
No tak, zapomniałam, że mam wiecznie zimne stopy. Zaśmiałam się w myślach i odsunęłam się na swoją część zabierając odrobinę kołdry. 
Liczyłam, że Kim wstanie pierwsza i może zrobi nam jakieś śniadanko, ale nic takiego się nie stało. Poleżałam więc jeszcze kilka minut i wstałam zapalając światło. Nie zrobiłam tego złośliwie, bowiem wszystkie lampy w pomieszczeniu były przytłumione. Było koło południa, ale przez przysłonięte żaluzje gówno było widać. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i namierzyłam swój szlafrok. Włożyłam go na siebie i usiadłam na materacu pod oknem. Na szerokim parapecie zawsze leżały jakieś dragi. Zerknęłam co mamy w asortymencie. Do wyboru była kokaina i Ecstasy. Przesunęłam kolorowe pigułki na bok i uformowałam białą kreskę dziesięciodolarówką leżącą tu od niepamiętnych czasów.
Zwinęłam ją w rulonik i szybko wciągnęłam biały proszek. Pociągałam chwilę nosem i tak właśnie rozpoczęłam swój przeciętny dzień. 
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Wyszłam w ręczniku i zabrałam się za śniadanie. 
Zrobiłam kilka tostów i kawę, po czym poszłam przebudzać przyjaciółkę. Położyłam się ostrożnie obok niej, tak żeby nie strącić swojego ręcznika i zaczęłam gładzić ją po włosach.
- Kochanie...wstawaj. 
- Jeszcze 5 minut.- Wyjęczała cicho, na co palnęłam ją w ramię. 
- Żadne 5 minut! Kawa stygnie kurwa.- Dziewczyna powoli otworzyła oczy, a potem uśmiechnęła się patrząc na mnie. 
- Dzięki.- Powiedziała jeszcze zaspanym głosem i zaczęła się przeciągać. 
Podniosłam się i poszłam coś na siebie wrzucić, bo przecież nie wypada w takim stroju siadać do stołu. Chociaż nie, na Strip wypada wszystko. 
Kiedy przyszłam do kuchni, Kim już prawie kończyła. Postanowiłam, że nie będę gorsza i również trochę poskubałam. 
- Jakie plany na dzisiaj?- Spytałam przerywając ciszę.
- Jeszcze nie wiem, chyba pokręcę się trochę po okolicy i poszukam klientów. Najłatwiej byłoby gdyby ktoś wkręcił mnie do akademika, ale nie chce mi się uganiać za jakimiś studentami. 
- To idź na plażę, tam sami do ciebie przyjdą. 
- Może tak zrobię, chociaż wolę, jak ktoś mnie poleca i nie ruszam się z Cathouse.
- Nie ma w życiu lekko, nawet sprzedając prochy musisz się trochę napracować.- Zaśmiałam się i wzięłam łyka kawy. 
- Shaggy nigdy niczego nie robi, tylko wydaje zlecenia. 
- Ale jak go złapią, to ty ucierpisz najmniej, a on dostanie kilka parę ładnych lat. 
- Gorzej jak złapią mnie.- Skrzywiła się dziewczyna. 
- Nie złapią. Wyglądasz porządnie, tylko szlajasz się po barach. O takich dziewczynach zwykle mają inne zdanie, ale jakoś specjalnie nikt nie podejrzewa ich o dilerkę. 
- No fakt. Nawet ten nowy wczoraj, na początku miał ze mną problem.- Zaśmiała się.- Myślał, że jestem natrętną dziwką.
- Natrętną? Jaka dziwka przystawia się dwa razy? 
- Jak facet przystojny, to może nawet i trzy.- Spojrzałam na nią z łobuzerskim uśmiechem.
- Fajny był? 
- Wychujał mnie na 40 dolców!
- Ja cię nie pytam czy umie się targować, tylko czy było na co popatrzeć! 
- Nie wiem jak wyglądał, włosy przysłaniały mu całą gębę. Miał takie bujne czarne loki, a jak je odsłonił to okazało się, że ma ciemne okulary.- Zaśmiałam się głośno słuchając jej opisu. 
- Co? W ogóle nie było go widać? 
- Usta miał całkiem niczego sobie, ale co do reszty, nieźle się kamuflował. Całkiem sprytny koleś. I trochę arogancki.- Spojrzałam na rozmarzone oczy przyjaciółki i natychmiast zamachałam jej ręką przed twarzą. 
- Ziemia do Batisty! Nie zakochujemy się.
- Głupia jesteś. Przecież ja go nawet nie znam. 
- No mam nadzieję! - Uśmiechnęłam się szeroko i puściłam jej perskie oczko. Dziewczyna pokręciła głową i włożyła naczynia do zlewu, po czym zaczęła je myć. 
- Mam ciebie, po co mi jakiś facet...
- Ym do pieprzenia? 
- Tacy to znajdą się od razu.- Przytaknęłam jej czując, że chyba potrzebuję sobie kogoś tu sprowadzić. Mimo tego, że jestem striptizerką dawno z nikim nie byłam. A do facetów wciskających mi kasę w bieliznę jakoś mnie nie ciągnęło. 


Kiedy Kimberly się wyszykowała, od razu gdzieś wyfrunęła, a ja zostałam sama. 
Postanowiłam dziś odrobinkę posprzątać, przewietrzyć i wpuścić trochę światła.
Jak się okazało, nasza salono-sypialnia wyglądała całkiem nieźle w blasku słońca. Pewnie dlatego, że promienie odbijały się od każdej błyskotki robiąc boskie poświaty na ścianach. 
Odkurzyłam dokładnie każde siedzisko i dywan, bo nazbierała się już na nich całkiem niezła warstwa kurzu. 
Po wszystkim zaczęłam przygotowania do wyjścia. Pomalowałam się, natapirowałam włosy i spakowałam seksowne wdzianka do torby. 

Z domu wyszłam koło 18, żeby o 19 móc spokojnie wyjść na scenę. 
Jak planowałam, tak zrobiłam. Po kilku zmianach miałam godzinną przerwę na odsapnięcie i dziabnięcie małego drinka. 
Miałam na sobie chyba trzeci kostium, w postaci szpilek, podwiązki, czerwonej bielizny i fioletowego boa z piór.
Podskoczyłam do baru gdzie przywitał mnie gorąco Garry i grupka facetów. 
Zamówiłam Margaritę i usiadłam obok jakiegoś kolesia. Zaraz próbował zająć mnie rozmową, ale jakoś wolałam towarzystwo barmana. 
Kiedy byłam w połowie drinka podeszło do nas dwóch gości. 
Cali w skórach, jeden blond nastroszone włosy, drugi czarne loki. Przywitali się z Garrym i powiedzieli, że byli tu wczoraj i poszukują Batisty. Mój towarzysz powiedział, że jej nie ma i tu miał rację, bo dziś pracowała na mieście. 
Słysząc to od razu się wtrąciłam, w końcu to ten sam koleś, o którym miałam okazję posłuchać rano. 
- Mieszkam z nią, jak chcecie to mogę załatwić wam dojście jeszcze dzisiaj.- Uśmiechnęłam się i spojrzałam na tego blondynka. On też się do mnie szczerzył, nie byłam pewna czy mu się podobam, czy po prostu czegoś się nabrał. 
- No dobra, skuszę się, bo towar miała całkiem niezły.- Nie spuszczając wzroku z chłopaka wyciągnęłam rękę za bar i zażądałam długopisu.  Kiedy tylko Garry położył mi go na dłoni, chwyciłam mulata za nadgarstek i zanotowałam mu nasz numer. 
- Dzwoń kiedy chcesz, byle nie rano. Dzisiaj powinien ktoś odebrać koło 1. Pogadam z Batistą, chociaż nie była zadowolona, że ją naciągnąłeś.- Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i bez słowa gdzieś poszedł. Przystojny, jak na takie miejsce nawet bardzo. Z resztą ten drugi nie był gorszy. 
Wróciłam do niego wzrokiem.
- Jestem Steven. 
- A twój kolega?
- Slash.
- Często tu wpadasz? 
- Niespecjalnie, ale chyba zacznę...- Uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam łyka mojego drinka. Chwilę później piłam kolejnego, tym razem postawionego przez Stevena. 
Nie pogadaliśmy długo, bo kończyła mi się przerwa, ale widziałam go ze sceny przy jednym ze stolików. Przesiedział tam kilka godzin. 
Kiedy skończyłam, przebrałam się i popakowałam rzeczy. Chciałam sprawdzić, czy chłopak jeszcze tam jest, ale my wychodzimy tylnym wyjściem, żeby nikt nas nie zaczepiał. 


sobota, 23 marca 2013

#1.

K.B

Było koło 21, na Red light district nie było nikogo oprócz prostytutek i ich klientów, a pomiędzy nimi ja. Już dawno przyzwyczaiłam się do zaczepek pijanych facetów i śmiechów dziewczyn. Schowałam ręce do kieszeni i zgarbiłam się wchodząc w jeden z zaułków. Spojrzałam na ceglane ściany pokryte różnymi malunkami i metalowe drzwi. Podeszłam bliżej i kopnęłam je kilka razy. Po krótkiej chwili otworzyła się zasuwka, służąca za wizjer, w pustym prostokącie, który został pojawiły się oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie, a drzwi otworzyły się na oścież. Zmierzyłam wzrokiem, stojącego za nimi ochroniarza i poszłam do baru. 
Usiadłam na wysokim krześle, z którego nawet nie sięgałam do ziemi i spojrzałam na barmana. W pubie było tak ciemno, że ledwo widziałam jego twarz. Pewnie byłabym w stanie go przegapić gdyby nie śnieżnobiałe wyszczerzone zęby. 
- To co zwykle? - Spytał biorąc już z półki trunek. 
- Tia, nalej.- Chłopak wziął szklankę i nalał do pełna podając mi. 
- Pytał ktoś o mnie? 
- Dzisiaj jeszcze nie.- Odetchnęłam zeskakując z krzesełka. Chwyciłam swoją szklankę i pokierowałam się za scenę, do garderoby tancerek. Kiedy tylko pojawiłam się w środku podbiegła do mnie Shilla odwracając się tyłem tuż przed moim nosem. 
- Pomóż mi zawiązać.- Odstawiłam szklankę na bok i zabrałam się za jej gorset. Pewnie zaraz miała zmieniać inną striptizerkę. 
Podczas gdy męczyłam się ze sznureczkami, moja przyjaciółka cały czas nawijała o swoim dzisiejszym dniu. Dowiedziałam się, że spotkała się z fajnym chłopakiem i okłamała go, że studiuje. Jak dla mnie słabe posunięcie, bo co mu powie jak coś z tego wyjdzie? 
- A jak tobie minął dzień? - Spytała kiedy skończyłam. 
- W miarę dobrze. Byłam rozliczyć się z Shaggym. Dał mi nowy towar. Jak wszystko pójdzie będziemy mogły pojechać do Nowego Jorku.- Uśmiechnęłam się szeroko i napiłam się whisky. Nie mogłam się już doczekać naszej małej wycieczki. Zawsze chciałam tam pojechać, a teraz była na to idealna pora. Niedługo zaczynał się tydzień mody, o którym Shilla nawija odkąd ją poznałam. Z tego co wiem, w dzieciństwie chciała być projektantką, ale widać co z tego wyszło. Miałyśmy zamiar zwiedzić całe miasto, pójść na kilka pokazów, koncertów, może nawet poznać nowych ludzi. Z zamyślenia wyrwało mnie imię przyjaciółki wołanej na scenę. Spojrzałam za nią i krzyknęłam powodzenia. Później usiadłam na fotelu w kącie i zaczęłam przeglądać gazetki. 

- Batista, masz klienta.- Powiedział Garry, zaglądając do garderoby. 
- Muszę wstawać czy go wpuścisz?- Chłopak machnął na mnie ręką, więc podniosłam się z miejsca i poszłam za nim. 
- Zaczekaj na niego w łazience.- Nie znosiłam tego szlajania się po kiblach, ale co poradzić. Lepsze to, niż być zgarniętym przez gliny, które często wpadają sobie popatrzeć po pracy. 
Weszłam do małego, cuchnącego pomieszczenia. Kurwa, czy ci ludzie szczają po ścianach?! Łazienka była dość jasna, (na pewno dużo jaśniejsza niż każde inne pomieszczenie w tym lokalu) więc kiedy tylko pojawiłam się w środku, poczułam się jakby ktoś wyrwał mnie ze snu zapalając światło. 
Oparłam się o umywalkę, ten klient kazał długo na siebie czekać. Pewnie jakiś nowy. 
Po paru minutach wszedł duży, ciemnoskóry chłopak, z kręconymi włosami przysłaniającymi całą jego twarz. Odgarnął loki, ale pod nimi miał okulary przeciw słoneczne. Pierdole, mój nowy mistrz. W nocy osłania oczy przed słońcem. Pewnie pod okularami ma drugie okulary. Zaśmiałam się w myślach i podeszłam bliżej. 
- Czego ci potrzeba? 
- Spadaj, czekam na kogoś.- Powiedział oschle, a ja aż cofnęłam głowę z wrażenia. 
- Na mnie.- Mimo, że nie zbyt grzecznie mnie potraktował, nie poddawałam się. 
- Nie wydaje mi się.- Spojrzał na mnie lekko zsuwając okulary. 
- Kurwa, nie jestem dziwką. Jak nie chcesz niczego kupić to spierdalaj. 
- Ty jesteś Batista? 
- Nie matka Teresa, a kogo się spodziewałeś?- Zaczęłam się już unosić ze zdenerwowania.  
- Chryste, rodzice cię nie kochają czy jak? 
- To moje nazwisko idioto.- Pacnęłam się z płaskiej dłoni w czoło, chyba jeszcze nie dotarło do mnie jak głupi jest ten facet. 
- Myślałem, że będziesz facetem. 
- To fajnie...kupujesz coś? 
- Daj mi kokę. 
- Dobra, ile? 
- Ile masz.- To nie zabrzmiało jak pytanie, więc tylko uśmiechnęłam się szeroko. 
- Bogaty jesteś.- Powiedziałam cicho. Wyciągnęłam spod skórzanej kurtki worek wielkości zeszytu, wypełniony do połowy.- Pięć stów.
- Czekaj, czekaj...Nie znam cie, skąd mam wiedzieć, że nie wciskasz mi gówna? 
- Musisz zaryzykować. 
- O nie. Daj mi spróbować.- Westchnęłam ciężko i otworzyłam woreczek. Wyjęłam z kieszeni kartę kredytową i wyciągnęłam nią odrobinkę. Rozsypałam na krawędzi umywalki i uformowałam kreskę. 
Spojrzałam na niego. Już miał przygotowany banknot. Zwinął go szybko i wciągnął całość. Pokręcił chwilę głową i wyciągnął kasę. 
- Dobra biorę.- Uśmiechnął się i zaczął odliczać kasę. 
W końcu się wymieniliśmy, ale zanim pozwoliłam mu odejść musiałam sama przeliczyć forsę. 
- Co ty kurwa?! Tu jest tylko 460 dolców. 
- Wiem.- Powiedział ze spokojem.
- Mówiłam 500, oddawaj towar!- Chciałam wyrwać mu woreczek, ale cofnął rękę i uśmiechnął się szelmowsko. 
- Ale dałaś mi kreskę na spróbowanie. 
- No i co? 
- Nie zapłaciłbym za poczęstunek.- Zaczęłam się nad tym zastanawiać. 
- Ty!- Krzyknęłam i znów spróbowałam zabrać mu moją-jego własność. 
- A-A-A.- Wycedził wolno każdą literę i skarcił mnie palcem.- Chyba będę już leciał.- Znów się uśmiechnął.
Jednak był sprytniejszy niż mogłoby się wydawać. A ja głupia dałam się wrobić. To pierwszy ćpun, i w ogóle facet, któremu dałam się nabrać. 
Spojrzałam za nim, a on cofnął się w drzwiach i powiedział cicho. 
- Spotkamy się jeszcze nie raz, więc możesz już odliczać godziny kotku.- Zrobiłam minę jakbym nie dosłyszała. Jeszcze nie mogłam uwierzyć w to, że gość właśnie wychodzi z moją kasą. Niby to tylko 40 dolarów, ale powinny być w mojej kieszeni. Wyszłam z łazienki i wróciłam do garderoby. 
Rozsiadłam się w fotelu i uśmiechnęłam się delikatnie. 
Ten dziwny typ miał coś w sobie. 
Po pierwsze, był arogancki, a to zawsze mi się podobało. 
Po drugie, na tyle sprytny żeby mnie oszukać. 
I po trzecie, miał zabójczy uśmiech. 
Już nie mogłam się doczekać tego obiecanego następnego razu. 



------------------

Mam nadzieję, że wstęp się podobał. c: