czwartek, 11 kwietnia 2013

Versatile Blogger Award

Zostałam nominowana do Versatile Blogger Award.
Trochę nie wiem o co chodzi, ale i tak bardzo, bardzo się cieszę z tego powodu c: 



zasady:
- Osoba nominowana pokazuje nagrodę na swoim blogu. 
- Dziękuje za nominacje.
- Ujawnia 7 faktów o sobie.
- Nominuje 7 blogów.
- Informuje o nominacji nominowane blogi.


Więc dziękuję bardzo gorąco Draco i Żulowi za niminację. 
Czuję się zarąbiście zaszczycona i nawet pochwaliłam się mamie. 
Tak mamie.
Zaczęłam pisać to dzisiaj na informatyce, ale teraz okazuje się, że mam jeszcze dwie nominacje, także jestem ogromnie wdzięczna Dirty Rose i Starlight.


Fakty:


- Zbieram na węża hybrydowego, ale trzymam to w tajemnicy, bo wiem, że mama i siostra się nie zgodzą, ale wierzę, że jak go już kupię to będzie mógł zostać. Chce go nazwać Mr. Snake

- Od czasu obejrzenia z przyjaciółką 
An. "The Ring" boję się filmowej Samary.

- Kiedyś prowadziłam bloga z przyjaciółką P. (teraz już byłą- nie rozmawiamy od miesiąca) ale zostałam z niego wypierdolona za brak umiejętności pisarskich.

- Chciałabym nigdy nie pokłócić się z wujkiem Stalinem i nadal być jego przyjaciółką. Nigdy mu tego nie powiem, ani nikomu z naszych znajomych, ale tęsknię za nim jak cholera i mimo wszystko kocham go jak brata. To on wysłał mi link do Don't Cry i dzięki niemu ich pokochałam. Gdyby nie on to opowiadanie nigdy by nie powstało i nie poznałabym tych wszystkich świetnych ludzi.

- Całkiem niedawno został mi skradziony zeszyt z pomysłami na rozdziały. Wszystko było strasznie niedopracowane, z dupy wzięte i nieczytelne. Teraz jestem pośmiewiskiem dwóch gości z mojej klasy.

- Moja nowa klasa zaakceptowała mnie dopiero dwa tygodnie temu, a przeniosłam się do tej szkoły koło października. Przed tym miałam moje własne, małe, prywatne piekło.

- Dużo oddałabym za powrót do starej szkoły. Kochałam kłócić się z An. na lekcjach, bić się, a potem zbierać ją albo siebie spod ławki.



Moje nominacje:

http://the-flames-burned-out.blogspot.com/

http://gnr-oom-nom-nom.blogspot.com/

http://stories-from-garden-of-eden.blogspot.com/

http://only-love-can-save-you.blogspot.com/

http://feed-my-frankenstein-jenny.blogspot.com/

http://zycie-z-dolnej-polki.blogspot.com/2013/04/samotnosc-to-taka-straszna-trwoga.html#comment-form

http://theres-nothing-to-worry-about.blogspot.com/


Jeszcze raz bardzo dziękuję :D 

A no i jestem upośledzona, bo aktualizuje to już czwarty raz XD

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

#6.

K.B.

Podałam wysokiemu facetowi plik pieniędzy, a on zaczął przeliczać całość szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. 
- Ładnie, ładnie. Dobrze mi się spisujesz skarbie. 
- 30% dla mnie. 
- Już. Spokojnie.- Odliczył szybko i podał mi 1000 dolców. Schowałam je szybko do kieszeni, a on podniósł z ziemi plecak w kolorze khaki, który jak zwykle musiał być wypełniony koksem po brzegi. Wzięłam go i zarzuciłam na jedno ramię. 
- Kiedy znów się rozliczamy? 
- W przyszłym tygodniu przemycamy nowy towar. 
- W przyszłym tygodniu miałam jechać do Nowego Jorku. 
- Idealnie, tak nie mają wielu dilerów, więc szybciej wszystko sprzedasz. 
- Zwariowałeś Shaggy?! Nikogo tam nie znam, jeszcze ktoś mnie wkopie, a stamtąd mnie nie wyciągniesz. 
- Mogłabyś naciągnąć jakiś naiwniaków w barach. 
- Nie. Wiesz, że jestem cwaniarą tylko na swoim terenie. Tydzień jakoś wytrzymasz, bez części ode mnie.
- W tym problem, że nie. Dam ci więcej i masz mi sprzedać w tydzień towaru na dwa. Umowa stoi?
- Kto ci kupi tyle dragów?
- Chcesz jechać to kombinuj.- Kopnął w moją stronę jeszcze torbę i wyszedł. Zaklęłam pod nosem podnosząc ją i wyszłam. 
Świat jest niesprawiedliwy. Trzepię kupę kasy na narkotykach, a nie mam nawet samochodu.

Jednak jestem niesamowicie odważna. Jest środek dnia, a ja zapieprzam przez Sunset Strip z dwiema torbami narkotyków. Kurwa gdyby mnie tak ktoś teraz napadł. 
Przemykałam jak najszybciej bocznymi uliczkami, aż udało mi się dotrzeć do domu. 
Wbiegłam po schodach na samą górę i zdyszana zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rozłożyłam towar na dywanie. Tym razem dostałam dużo więcej hery. Ten skurwiel specjalnie utrudnił mi zadanie. 
Miałam przesrane, bo zwykle kupują ode mnie dziewczyny, a one tego nie chcą. Boją się, że zaczną używać strzykawek i ich sekret się wyda. Prawda jest taka, że prędzej czy później i tak zaczną. 
Popakowałam wszystko i położyłam koło parapetu na kanapie. Wyciągnęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego kładąc się na łóżku. 
Zaciągnęłam się mocno i długo nie wypuszczałam dymu, przez co trochę się zakrztusiłam. Zastanawiałam się komu mogę sprzedać tak dużo w krótkim czasie, ale rozproszył mnie telefon. 
Niechętnie się podniosłam i odebrałam. 
- Tak?
- Cześć Kim, bo mam taką jedną sprawę. 
- Slash? 
- Mhym... 
- Co się stało?
- Będę potrzebował towaru za parę dni. 
- Nie ma sprawy. 
- Ale więcej niż ostatnio. Wyjeżdżam na jakiś czas w interesach, ze Stevenem i jeszcze jednym gościem, no i robimy zapasy. 
- Dobra. Dam ci ile potrzebujesz. Przyjdź do mnie, to wszystko ustalimy. 
- Okej, będę wieczorem i przyprowadzę Shillę. 
- Jest z tobą? 
- Z całym moim zespołem. 
- Opowiesz mi jak przyjdziecie.- Rozłączyłam się. Zajebiście się złożyło. On potrzebował dużo prochów akurat kiedy ja musiałam się ich pozbyć. Bóg mnie jednak kocha. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przed wyjściem zrobiłam syf totalny. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania, bielizna i żarcie. 
Zaciągnęłam się papierosem i zaczęłam sprzątać. 
Nie chciało mi się składać ubrań, więc tylko wrzuciłam je do garderoby. Bieliznę położyłam w jedno miejsce na kanapie, a resztki jedzenia wyrzuciłam.
Przez to sprzątnie zdążyłam zgłodnieć i oczywiście musiałam iść coś przekąsić. 
Zanim się obejrzałam wybiła 20, a Saul zaczął się dobijać. 
Otworzyłam mu drzwi. 
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego widoku. Trzymał Shillę przerzuconą przez ramię, a ona zwisała na nim zupełnie bez życia.
- Co się stało? 
- Mieliśmy maleńką imprezę i trochę za dużo wypiła.- Zaśmiał się prawdopodobnie przypominając sobie zdarzenia sprzed kilku godzin. 
- I weź tu zostaw ją na chwilę samą. 
- Wiesz miała opiekuna, nawet kilku, ale oni też zalali się w trupa.
- Dawaj ją tu.- Przepuściłam go w drzwiach i pomogłam mu położyć ją na łóżku. Zdjęłam jej buty i rzuciłam gdzieś pod ścianę. 
- Jezu jak ona jebie wódą. 
- I papierosami. Nigdy nie zapominaj o papierosach.- Zaśmiał się Slash, a ja zmierzyłam go zimnym wzrokiem. 
- Kurwa, nie będę z nią spała. Jeszcze obrzyga mi całe łóżko.- Rozpięłam jej spodnie, a potem szarpnęłam w dół. Rzuciłam nimi tak, by wylądowały razem z butami. 
- Mógłbyś przerzucić ją na tamten materac? 
- Jasne.- Chłopak podniósł ją i szybko położył na drugim dużo mniejszym łóżku. Żadna z nas nigdy nie chciała tam spać, bo było niewygodne, ale skoro i tak ma zgon, to niech leży. 
- Pomóż mi zdjąć jej koszulkę. Niech w tym nie śpi, bo ten sztynk szczypie w oczy.- Zaśmiałam się próbując podnieść ją do pozycji siedzącej. Chłopak szybko ją podparł, a ja zdjęłam jej bluzkę i przykryłam ją kołdrą. 
- Ona będzie jutro zdychać. 
- Tsa, o ile do jutra wytrzeźwieje.- Zaśmiałam się i pociągnęłam go do kuchni. 
- Napijesz się czegoś? 
- A co masz? 
- Chyba wszystko. 
- W sumie mam ochotę na coś mocniejszego. 
- Może być Jim Beam? 
- Lej!- Mulat rozsiadł się przy stole i spojrzał w okno. Ja w tym czasie wypełniłam szklanki złocistym trunkiem i postawiłam jedną przed nim. Oparłam się o blat i spojrzałam na niego popijając alkohol. 
- To co się tam u was działo? 
- Tego nie da się opowiedzieć. To trzeba zobaczyć i przeżyć. 
- Doprawdy?- Chłopak zamruczał cicho i opróżnił pół szklanki. Cholera, w takim tempie butelka nie starczy na długo. 
Nie chcąc być gorsza wypiłam podobną ilość, po czym zasyczałam głośno. Charakterystyczny smak odrobinę wykręcił mi twarz. 
- Ile chcesz tego towaru? 
- Nie wiem, ten tygodniowy zapas zszedł w dwa dni, a ja potrzebuję tego na ponad tydzień. 
- Więc załóżmy, że poczwórna dawka tamtego. 
- Dobra, ale pojawia się kolejny problem. Słabo u nas z opanowaniem i pewnie wszystko znów pójdzie przed czasem. 
- Jakoś musicie sobie poradzić, bo ja też wyjeżdżam. 
- Gdzie? 
- Tajemnica. Przyślę wam pocztówkę. 
- Jebać pocztówkę, przywieź menu z jakiegoś baru.* 
- Masz jak w banku.- Uśmiechnęłam się i opróżniliśmy szklanki do końca przed czym zderzyliśmy je ze sobą.

Poleciało jeszcze kilka kolejek, po których całkowicie zmieniło mi się postrzeganie świata, za to Slash wyglądał i zachowywał się tak samo jak przyszedł. Ma mocną głowę, to trzeba mu przyznać.
- Zostajesz czy idziesz, bo strasznie chce mi się już spać. 
- Mogę zostać, hellhouse i tak jest pełen ludzi. 
- Tylko Shilla śpi na materacu, a kanapy są za wąskie. 
- Spoko, prześpię się na ziemi tylko daj mi jakiś koc.- Przytaknęłam i wyszłam przygotować mu posłanie. Wybrałam miejsce na puchatym dywanie, rzuciłam kilka poduszek i niedużych rozmiarów koc. Wyszłam do łazienki zmyć makijaż i przebrać się w piżamę, a kiedy wróciłam Slash zajmował już swoje miejsce dopijając resztki z butelki. 
Położyłam się do łóżka i już miałam gasić światło, ale jeszcze na niego spojrzałam, by upewnić się czy na pewno wszystko okej.
- Wygodnie ci tam?
- Wygodniej niż między wzmacniaczami to na pewno.- To pewnie wina alkoholu, ale zrobiło mi się go szkoda. Już teraz wiedziałam, że jutro tego pożałuję, ale wstałam z łóżka i zabrałam mu koc. 
- Co robisz? 
- Nie będę przyzwyczajać cię do takich luksusów.- Trzeba było widzieć jego minę kiedy to powiedziałam. Odrzuciłam nakrycie na kanapę i zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na niego w samych bokserkach. Jeśli gra tak samo jak się prezentuje, to wróżę mu wielką karierę w show-biznesie - Chodź.- Chwyciłam go za rękę i pomogłam mu wstać. Pociągnęłam go za sobą do łóżka. Usiadł na brzegu, a ja położyłam się z drugiej strony. 
- Kurde, gdybym wiedział, że skarzesz mnie na takie tortury to wracałbym między sprzęt. 
- Zamknij się i śpij.- Powiedziałam gasząc światło. Słyszałam jak chłopak się kładzie, a chwilę potem czułam jego rękę na swojej tali.
- Nie przesadzasz? 
- Wybacz, przyzwyczajenie.- Odwróciłam się do niego przodem i starałam się wyłapać jakieś kształty, co było dość trudne. Było tak ciemno, że gdyby nie jego ciężki oddech mogłoby się wydawać, że jestem tu sama. 
- Dobra spoko.- Wyszeptałam i zaczęłam odpływać.


~~~

*przypomniało mi się jak kolega taty Scar przywiózł specjalnie dla niej menu z różnych barów w L.A.

A no i oczywiście wielkie najlepszego dla naszego kochanego Izzywego. Wszystko miało być inaczej, ten rozdział miał miał być dużo wcześniej, a kolejny byłby poświęcony jemu. 
Niestety plany się zmieniły i musi starczyć tylko taka mała notka.





jest piękny   *______________________*

czwartek, 4 kwietnia 2013

#5

Jejku muszę wam strasznie podziękować. Mam już 255 wejść i 3 obserwatorów *3* po prostu nie mogę ze szczęścia.
Wielkie, wielkie dzięki dla Draco, bo może tego nie wiedzieć, ale strasznie motywuje mnie do pisania. 

Dziękuję też Dirty Rose, bo przez jej bloga wpadłam pomysł na tego. 
I życzę miłego czytania c: 



S.A. 


Zbliżyłem się jeszcze kilka centymetrów. Byłem pewien, że jeśli ją teraz pocałuję nie będzie miała oporów. 
Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch dziewczyna odepchnęła mnie na bok i odwróciła się do drzwi. 
Zakląłem cicho patrząc na wyszczerzoną Kimberly wchodzącą do mieszkania. 
- Boże jestem padnięta! Dawno się tak nie uśmiałam jak dzisiaj.- Powiedziała brunetka i spojrzała na nas kładąc ręce na biodrach.- Co robicie? 
- Nic.- Burknąłem i podniosłem się.- Dobra, to ja będę leciał.- Uśmiechnąłem się po mojemu i wziąłem kurtkę. 
- Daleko stąd mieszkasz?- Spytała Shilla. 
- Nie wiem, jakaś godzina drogi. 
- Chłopie nie wariuj, nie będziesz teraz wracał. Jest grubo po drugiej.- Rzuciła Batista i wyszła z pomieszczenia. Spojrzałem na Shillę, a ona podniosła się z miejsca i zabrała mi kurtkę. 
- Zostań.- Powiedziała cicho i posłała mi blady uśmiech. Gdyby Kimberly weszła 5 minut później. Teraz cała atmosfera będzie zjebana. 
- Nie, wiesz pewnie będziecie chciały pogadać, albo się wyspać. Będę wam tu tylko przeszkadzał. 
- Chcesz żebym jutro wpadła na tą próbę? 
- No jasne. 
- To zostań. Ja mam zerową orientacje w terenie, więc mnie zaprowadzisz. Okej?- Popatrzyłem na nią chwilę nie bardzo wiedząc co zrobić. Monika ma nagrania w plenerze i nie będzie jej całą noc, a tu mam...No właśnie co? Fajną laskę? Można tak powiedzieć. 
Kurwa dla niej mógłbym rzucić Monikę. Nie żebym się zakochał czy coś. Po prostu mam już dość jej piskliwych wrzasków i awantur o patrzenie na inne dupy. Bez jaj ludzie! Ona pieprzy się zawodowo i ma miliony zdjęć z kutasem w ustach, ale to ja jestem tym złym. 
Wyhamowałem swoje myśli i przytaknąłem. 
- Dobra, to ja skoczę pod szybki prysznic.- Powiedziała i pobiegła w stronę łazienki jak mniemam. Jak tylko drzwi się zamknęły do salonu wróciła Kim. Stanęła obok mnie i ruchem głowy kazała mi usiąść na łóżku. Zrobiłem tak jak chciała. 
- Chcesz zapalić zioło? Albo kreskę? 
- Jak chcesz.- Dziewczyna podeszła do parapetu i szybkimi zgrabnymi ruchami zrobiła skręta. Odpaliła go i podała mi. Nie zastanawiając się długo zaciągnąłem się mocno kilka razy. 
- Ładnie się dzisiaj popisałeś. Powiedz...tylko szczerze! Masz coś do mojej Shelli? 
- Nie wiem. Może.- Dziewczyna zabrała mi skręta i sama się zaciągnęła po czym nie wyciągając go z ust położyła mi ręce na udach i spojrzała prosto w oczy. 
- Lepiej żebyś miał, bo jeśli ją skrzywdzisz to urwę ci jaja i wrzucę do morza.- Wyglądała trochę przerażająco. Nie powiem, takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. 
- O to się nie martw.- Uśmiechnąłem się w miarę przyjaźnie, a ona włożyła mi skręta do ust i odsunęła się. Chwilę po tym z łazienki wypadła Shilla w białej, pół przezroczystej, halce  sięgającej do połowy ud, pod którą miała tylko majtki. O mało nie wypuściłem jointa z ust. 
- Chcesz to idź się wykąp Steve.
- Jasne, okej.- Wypaliłem skręta do końca i pobiegłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i wplotłem palce we włosy czochrając je lekko. Kurwa, w tym wygląda dużo seksowniej niż na scenie... 

- w tym samym czasie za ścianą - 

Kimberly zrobiła dwa nowe skręty i zapaliła z przyjaciółką. 
- Jak tam ze Slashem? 
- Fajny kolega.- Shilla spojrzała na dziewczynę wzrokiem z serii "takie kity wciskaj komuś innemu" i uśmiechnęła się łobuzerko. 
- Prawdę mów! 
- Przecież mówię głupia. Znam go dopiero jeden dzień. 
- Ja czuję, że coś iskrzy! - Krzyknęła podniecona. Oczywiście w granicach normy, tak żeby Steven nie usłyszał. 
- Uspokój się dziewczyno. Mój facet będzie porządny, a nie taki obszarpany z baru.- Blondynka wybuchła śmiechem i popukała przyjaciółkę w czoło. 
- Wiem, że takiego nie chcesz i masz mnie nie okłamywać. 
- No dobra, a ty i ten Steven. 
- Co ja i Steven?
- Teraz ty zaczynasz.- Zaśmiała się.- Ale spoko, podobasz mu się. 
- Kimberly...już wzięłaś go pod swoje skrzydła? 
- Ktoś musiał. 
- A gdybym ja straszyła ci każdego faceta? A z resztą...- Machnęła ręką i poszła zgasić niedopałek. 
- Martwię się o ciebie i tyle. 
- Spokojnie, nic mi nie będzie. 


- ~ - 

Wytarłem się dokładnie ręcznikiem i zrobiłem z niego turban na głowę. Następnie wciągnąłem bokserki i koszulkę. Zioło zaczęło działać, bo cały czas miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale na razie się powstrzymywałem. Wyszedłem z łazienki przecierając ostatni raz włosy ręcznikiem i spojrzałem na dziewczyny. Obie roześmiane, a w dookoła unosił się charakterystyczny zapach. Kim wstała z łóżka i zamknęła się w łazience, a Shilla zaszła mnie od tyłu i popchnęła na materac pod ścianą. Położyła się obok i oparła głowę na moim torsie. 
- Wszystko okej?- Spytałem. 
- Jasne, tylko lubię cię Steve.
- Ja też cię lubię.- Uśmiechnąłem się szeroko, a ona podniosła się i przypieprzyła mi jakąś włochatą poduszką w twarz. 
Od razu poderwałem się do pozycji siedzącej, bo jak to gówno oblepiło mi cały język myślałem, że się udławię. Nie pozostawałem jej dłużny, wziąłem pierwszą lepszą poduszkę z brzegu i lekko walnąłem ją w ramię. Zaczęliśmy się naparzać po czym popadło, aż w końcu chcąc ją powstrzymać chwyciłem ją za obie ręce i przygwoździłem do łóżka. Zaczęliśmy się śmiać, a ona rozsunęła moje nogi swoimi przez co na nią runąłem. Szybko przewaliła mnie na bok i usiadła na moim brzuchu. Teraz to ona przypierała mnie do podłoża, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Po chwili odkryłem, że mam świetny widok na jej piersi i mimo woli, co chwilę wzrok uciekał mi w tamtym kierunku. 
Nie, nie, nie no kurwa nie teraz! Eh, to idealny moment na erekcję. Próbowałem się podnieść, ale dziewczyna wbrew pozorom miała mocny chwyt. 
Jak na złość przesunęła się w dół i przestała cieszyć śliczną buźkę. Spojrzała na mnie dużymi oczami i już otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymała. A potem znowu. 
- Czy to...?
- Tak.- Powiedziałem z niechęcią i lekko zawstydzony. Spodziewałem się jakiejś dzikiej awantury, ale ona tylko przykryła usta, a potem wybuchła śmiechem. 
- Twój przyjaciel też mnie musi lubić.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Pomyślałem i też się zaśmiałem. Dziewczyna ze mnie zeszła i znów przytuliła się do mojego boku. Tym razem ją objąłem i leżeliśmy tak przez chwilę nic nie mówiąc. 
Wsłuchiwałem się w dźwięk lecącej wody w pomieszczeniu obok, a kiedy on ustał Shilla zerwała się z łóżka i rzuciła na mnie koc. Podłożyłem sobie jedną poduszkę pod głowę i przykryłem się starannie, a ona usiadła obok mnie. Położyła sobie palec na ustach, dając mi znak, że mam być cicho.
Uniosła moją brodę na palcach. Drugą ręką musnęła mój policzek, a potem bardzo delikatnie mnie w niego ucałowała. 
- Dobranoc.- Szepnęła i przeniosła się na swoje łóżko.  
Nie zmieniając pozycji przyglądałem jej się uważnie, a ona wiła się na łóżku ze śmiechu. Kim weszła do pomieszczenia w takiej samej halce tylko w wersji czarnej i zmierzyła nas wzrokiem.
- Takie grzeczne dzieci...- Uśmiechnęła się szeroko i zajęła miejsce obok Shilli. Brunetka wepchnęła ją pod kołdrę i przytuliła mocno do siebie, po czym zgasiła lampkę przy łóżku. 
Skoro nie było mi już dane ich oglądać, położyłem się i odetchnąłem ciężko mówiąc. 
- Dobranoc dziewczyny.
- Śpij dobrze.- Usłyszałem Batistę z zaskakująco miłym tonem. Shilla zaśmiała się jeszcze parę razy, a potem odpłynąłem. 


Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy, i spojrzała na mnie dużymi niebieskimi oczami, mocno podkreślonymi czarną kredką. 
Przejechała dłońmi po mojej klacie. Podniosłem się do pozycji siedzącej i wplotłem palce w jej długie włosy. Pocałowałem ją, ale mnie odepchnęła i zsunęła ramiączka swojej halki, po czym pociągnęła ją w dół. 
Chwyciła mnie za rękę, położyła ją  na swojej piersi i...
I chuj obudziłem się z nabrzmiałym przyrodzeniem o 6 nad ranem. 
Poderwałem się do góry. Było ciemno i duszno. Opadłem z powrotem na łóżko i przetarłem twarz rękoma. 
Po dłuższej chwili wstałem i pokierowałem się do jedynego pomieszczenia bez drzwi. Jak się okazało kuchni. Zajrzałem do lodówki i wyciągnąłem butelkę zimnej wody.   
Od razu wypiłem pół butelki i z nią przeniosłem się do salonu. Podniosłem odrobinę żaluzje i usiadłem na parapecie. Na dworze było już jasno.
Spojrzałem w stronę łóżka dziewczyn. Obie były poodkrywane i wtulone w siebie. Ich włosy mieszały się ze sobą tworząc fajny efekt. Oparłem się o szybę nie spuszczając z nich oczu. 
Po jakiejś godzinie przesuwania się po całym łóżku Kimberly zepchnęła Shillę na ziemię, a ja parsknąłem śmiechem. 
- Kurwa znowu.- Powiedziała zaspanym głosem próbując się podnieść. Szybko zerwałem się z miejsca i jej pomogłem. Dziewczyna usiadła na łóżku i zaczęła rozmasowywać kolano. 
- Czemu nie śpisz?- Szepnęła. 
- Obudziłem się przed chwilą i poszedłem się napić.- Blondynka posiedziała chwilę nieruchomo, a potem zaczęła się śmiać. 
- Przypomniało mi się to wczoraj.- Położyła konkretny nacisk na "to".- Przepraszam. 
- To chyba ja powinienem przeprosić. 
- Przecież to nie twoja wina.- Podrapałem się po głowie i bez słowa poszedłem po swoje rzeczy. Wciągnąłem spodnie, trampki i zacząłem rozglądać się za kurtką.- Gdzie ty idziesz?!
- Chyba trochę się zasiedziałem, a muszę wpaść jeszcze po naszego basistę. 
- Żartujesz, tak? Miałeś zabrać mnie na próbę. 
- Serio ze mną pójdziesz? 
- No jasne!- Uśmiechnęła się szeroko i szturchnęła przyjaciółkę łokciem.- Idziesz na próbę Guns N' Roses? 
- Śpię.- Wyburczała brunetka w poduszkę. 
- Slash tam będzie.- Powiedziałem na zachętę. 
- Trudno, spotkam się z nim jak przyjdzie po więcej prochów. Dzisiaj idę do Shaggiego.- Przez chwilę byłem ciekawy kto to jest Shaggy. Potem przypomniało mi się, że jest dilerką i już trochę mniej. 
- Poczekaj na mnie chwileczkę tylko się ubiorę.- Shilla wyrwała do garderoby i wróciła po paru minutach, w niebieskich jeansach z wysokim stanem i białej koszulce na ramiączka. Zdążyła nawet wymalować oczy. Uśmiechnąłem się szeroko na jej widok, a ona chwyciła mnie pod rękę i wyszliśmy. 
Zabrałem ją pod dom Mandy, gdzie Duff czekał już pod drzwiami nerwowo tupiąc nogą. 
- Gdzie się kurwa szlajasz? 
- Byłem zajęty.
- Kto to? 
- Moja nowa znajoma. Shilla poznaj McKagana. 
- Ta, cześć Duff jestem. Ma ktoś papierosy? 
- Jasne.- Shilla wyciągnęła paczkę z tylnej kieszeni i rzuciła w jego stronę. Żyraf uśmiechnął się w podzięce i zapalił. 
Poszliśmy prosto do HellHouse, który jak zwykle wyglądał jak ruina. Weszliśmy do środka garażu. Axl spał między podestem na perkusję a wzmacniaczem, Saul i Izzy gnietli się na ich małej antresoli z jakąś laską, a dookoła walały się puszki, butelki i niedopałki. Jednym słowem zabłysnęliśmy na całego. 
Duff cicho przemknął między Axlem, podniósł z ziemi moje pałeczki i zaczął napierdalać w talerze jak się tylko dało. Wszyscy natychmiast się popodnosili. Rudy jak zawsze zaczął wydzierać mordę, że jest na kacu i nie mamy prawa go budzić. Izzy to przemilczał, a Slash wywalił tamtą laskę.

- Zamknij mordę mamy gościa.- Krzyknął Żyraf.- To jest Shilla i macie być dla niej mili, bo to fajna dziewczyna.- Posłał jej szeroki uśmiech i rozsiadł się pod ścianą. 
- Cześć maleńka, jak tam noc ze Stevenem?- Spytał Saul obejmując ją ramieniem. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się łobuzersko. 
- Było cudownie, ale nie wchodźmy w szczegóły.- Chciało mi się śmiać. Nie chciała żeby chłopaki mnie wyśmiali, że spędziłem noc ze striptizerką na innym łóżku. 
- Dobra rozumiemy fajna dupa, ale nie musisz jej tu ze sobą ciągać.- Warknął pan Rose. Spojrzałem na dziewczynę, zrobiła trochę smutną minę i sięgnęła do tylnej kieszeni. 
- Szkoda, bo fajna dupa przyniosła prezent powitalny.- Powiedziała i wyciągnęła woreczek z białym proszkiem. Trzeba było widzieć jak każdemu z nich zaświeciły się oczy.
- Przecież ja nic nie mówiłem. Shilla, tak? Bardzo miło mi cię poznać William Axl Rose, wokalista.- Jebany idiota. Można się było spodziewać, że zrobi coś takiego. Blondynka uśmiechnęła się szeroko i dała woreczek Saulowi, który natychmiast zaczął szukać miejsca do wciągnięcia. Korzystając z okazji zająłem jego miejsce. Objąłem ją od tyłu w pasie i oparłem brodę na jej ramieniu. Zamruczała cicho i musnęła ustami mój policzek. 
Patrzyliśmy jak ustawia się kolejka do prochów, też chciałem spróbować, ale pomyślałem, że nie będę robił z siebie takiego zwierzaka jak oni. Przynajmniej na razie. 
- Mam więcej.- Szepnęła mi na ucho i uśmiechnęła się. Nasypała trochę na wgłębienie między palcem wskazującym a kciukiem i podsunęła mi pod nos. Bez zastanowienia wciągnąłem całość, a ona powtórzyła po mnie. Zrobiliśmy to jeszcze z trzy razy i zaczęliśmy zabierać się za granie. 
Nie wiem jak to działała, ale na prochach gramy lepiej niż na czysto. 
Dziewczyna słuchała nas przez 4 godziny i czasem wtrącała swoje uwagi. 
Wszyscy byli zadowoleni, że ją przyprowadziłem, bo kiedy każdy zajmuje się swoją robotą, jest nam ciężko ocenić czy przypadkiem kogoś nie zagłuszamy. Ona zwracała nam na to uwagę za każdym razem. Mówiła, że powinniśmy podkręcić Izzyego i Axla, bo ledwo ich słychać przez moją perkusję. Musiała mieć rację, bo kiedy to zrobiliśmy od razu wszystko zaczęło brzmieć lepiej. 

Po próbie każdy zajął jakieś miejsce. Axlowi nagle poprawił się humor i nie wiedzieć czemu zaczął zagadywać Shill. Niestety, nie mogłem mu przeszkodzić, bo pomagałem Duffowi przenieść wzmacniacz, który nam przeszkadzał. 
Zauważyłem, że ich rozmowa dość szybko się rozkręca, więc nie chciałem przeszkadzać. Usiadłem obok przyjaciela i starałem się to ignorować. W końcu jeśli będzie chciała to sama przyjdzie. 
- Co tam u Megan? 
- Zaprosiła wczoraj swoich rodziców na kolację. Sztywni jak chuj.- Poklepałem go po ramieniu. 
- Życie stary. 
- A ty skąd wziąłeś tą małą? 
- Striptizerka z CatHouse, ale jest fajna i chyba z nią czegoś spróbuję.- Blondyn uśmiechnął się do mnie znacząco.
- Lepiej się pośpiesz, bo Rudy ci ją zagarnie.- Powiedział cicho i wskazał na nich. Wiewióra właśnie jeździł dłonią po wewnętrznej stronie jej uda i bajerował jak każdą inną. Ze złości zacisnąłem pięści i szczękę. 
- Zajebie gnoja.- Zaraz po moich słowach Shilla zabrała rękę Axla i odepchnęła na bok, na co McKagan wybuchnął śmiechem. 
- Nie wierzę. Dała mu kosza! Kurwa żadna mu nigdy nie odmawia.- Znów się zaśmiał.- Stary już ją lubię.- Ja również zacząłem się śmiać. Blondynka spojrzała w naszą stronę, więc skinąłem na nią głową. Szybko do nas przeszła zostawiając Axla z szczęką przy samej ziemi. Biedactwo, jeszcze tego nie wie, ale będzie miała u niego przepierdolone. Usiadła na moich kolanach, a ja przytuliłem ją mocno do siebie. 
- Jak tam z Rosem?- Spytał Duff.
- Fajny chłopak, ale na pewno nie dla mnie.- Żyraf znów zaśmiał się głośno i pokazał Axlowi znak mający oznaczać frajera. 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

#4.

S.W.

Po moim drugim wyjściu przyśpieszyliśmy tępo i nie miałam czasu pogadać z Kim i chłopakami.
Chociaż z tego co widziałam dobrze się bawili. Chłopcy zapomnieli po co przyszli, a Kimberly łamała swoje wszystkie zasady klient-sprzedawca jedna po drugiej.
W końcu nadszedł czas na moją godzinną przerwę. Nie byłam pewna czy mam się wcinać w rozmowę, ale sama przy barze też nie zamierzałam siedzieć.
Podeszłam do nich, Steve jak na zawołanie zrobił mi miejsce.
Usiadłam na jego kolanach i objęłam go ramieniem. On nie pozostawał mi dłużny, ale tym razem przytulił się do mojego brzucha. To było całkiem miłe uczucie, już od bardzo dawna nikt oprócz Kim mnie nie przytulał.
- Zmęczyłaś się? Strasznie mocno bije ci serce.- Zauważył Steven. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Poczułam jak piekące rumieńce oblewają mi policzki. Wzięłam kilka głębszych wdechów i pokiwałam głową.
- Boże zawód cięższy niż na budowie.- Zażartował Saul. Wszyscy jak zwykle wybuchli śmiechem.
- A żebyś wiedział, ale niektórzy mają gorzej.
- Na przykład Monika.- Zaśmiał się głośno.
- Oświecisz nas?- Spytała Batista, a Steven całkowicie przestał się uśmiechać.
- Dziewczyna Popcorna- Tutaj spojrzał na kolegę.- jest gwiazdą porno.- Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie spodziewałam się, że kogoś ma.
- Jak to jest?- Spytała Kim.
- Dajcie spokój, to nawet nie jest prawdziwa dziewczyna. Zna kilka fajnych sztuczek, ale co mi po tym jak zdradza mnie kilka razy dziennie na planie, a potem jeszcze każdy może to obejrzeć.- Widziałam, że próbuje się wymigać,ale koszmarnie mu to szło.
- Praca jak każda inna.- Starałam się urwać temat.
- Na szczęście Steve nie pozostaje jej dłużny.- Spojrzałam na blondyna. Gdyby można było zabijać wzrokiem to Saul już dawno leżałby zajebany. No ale trudno, z tego co już wcześniej zauważyłam ekipa nie pożałowała sobie wódki, nic więc dziwnego, że Slash rozgaduje tajemnice jak opętany.
Jako jedyna trzeźwa zaczęłam przyglądać się dokładnie sytuacji. Kimberly nie zwracała na nas uwagi i konwersowała z Kudłaczem, a on rzucał żartami na prawo i lewo. Popcorn zrobił się trochę przybity, chyba niespecjalnie chciał żeby ktoś dowiedział się o jego rozwiązłym stylu życia. Jaki by nie był robiło mi się go szkoda z każdą chwilą.
- Ej chłopaku, nie przejmuj się tym co pierdoli pijany człowiek.- Spojrzał na mnie dużymi niebieskimi oczami i delikatnie się uśmiechnął.
- Masz rację.- Zamilkł na chwilę.- Może się gdzieś przeniesiemy?
- Ekhem.- Wskazałam na swój strój, na co on zdjął swoją kurtkę i mnie okrył. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam i pociągnęłam go ze sobą zabierając butelkę. Zabrałam go do strefy oświetleniowej,  z której widać doskonale scenę i kawałek widowni.
Usiadłam na ziemi i podałam mu butelkę.
- Nie pijesz?- Spytał zajmując miejsce obok.
- Właściwie to mi nie wolno. Głupio tak się wywracać na scenie.- Zaśmiałam się.
- No jasne. Kłamiesz, bo chcesz mnie upić i wykorzystać.
- Zapewniam, że nie.
- Pamiętaj, że jestem bardzo seksowny i nie mam nic przeciwko temu.
- Nie mogłabym ci tego zrobić.- Oczywiście kłamałam. Nigdy się do tego oficjalnie nie przyznam (nawet przed Kimberly), ale podoba mi się ten blondynek. Jestem w pełni świadoma tego, że z jego nastawieniem prędzej czy później skończymy w łóżku.

 Wziął kilka łyków trunku i spojrzał na dziewczyny tańczące na dole. 
- Ty jesteś lepsza. 
- Ja w wielu rzeczach jestem dobra.
- Może mi pokażesz?- Spojrzałam na niego uśmiechając się łobuzersko.
- Może jednak nie.- Zabrałam mu butelkę i wzięłam małego łyczka.
- Miałaś nie pić.
- Widziałeś kiedyś kogoś upijającego się taką ilością?- Spytałam śmiejąc się. Chłopak nic nie mówiąc pokręcił głową. Oparłam się o rurę na przeciwko niego, a on złapał mnie za nogę i położył ją na sobie. Patrzyłam uważnie na to co robi, ale on ku mojemu zdziwieniu zdjął mi but i zaczął jeździć palcami po mojej nodze. 
Kilka razy odskoczyłam śmiejąc się, ale to wszystko przez łaskotki. 
- Co ty właściwie robisz? W sensie masz jakąś pracę, czy coś?- Spytałam  przerywając ciszę.
- Gram w zespole, na perkusji. 
- Masz z tego jakąś forsę? 
- Jak uda nam się ustawić jakiś koncert, to tak. Na razie nagrywamy płytę, i będzie zajebista. 
- Jak się nazywacie?
- Guns N' Roses. Musiałaś o nas słyszeć.- Zastanowiłam się nad tym chwilę i mnie olśniło. 
- Faktycznie, ostatnio o was głośno na Sunset. Widziałam kilka plakatów przed Cathouse, Rainbow i sklepem. Sporo tego rozwieszacie.- Zaśmiałam się. 
- Ta, Saul projektował ulotki my roznosiliśmy. 
- Nie wiem czy raz nie miałam iść z Kimberly na jeden z koncertów, ale się rozmyśliłyśmy. 
- Żałuj, jesteśmy nieźli o ile tłum nas nie zagłusza. 
- Aż tak?
- A chcesz się przekonać?- Chłopak pociągnął mnie za nogę. Całe szczęście, że miałam kurtkę, bo obdarłby mi całą dupę.- Mogłybyście wpaść jutro na naszą próbę. Raczej nikt nie miałby niczego przeciwko. 
- Zastanowię się. 
- Oj Cherry, nie daj się prosić...- Spojrzałam na niego, a on zrobił minę szczeniaczka.
- Zobaczymy.- Znów zapanowała cisza i znów poczułam jego dotyk na nodze. W związku z tym, że byłam bliżej, teraz to nie była już stopa, a udo. Zadrżałam, robił to tak delikatnie. Teraz nie czułam łaskotek, a podniecenie. 
- Wiesz...my się właściwie nie znamy.- Powiedziałam cicho. 
- Steven Adler, dla przyjaciół Popcorn, a ty?- Uśmiechnęłam się szeroko, a on podał mi rękę.
- Shilla Wheller.- Uścisnęłam jego dłoń, a on mnie w nią ucałował. 
- Czekaj...Cherry Shilla Wheller? Szkoda, że nie Kerry Perry Terry.- Zaśmiał się głośno, a ja strzeliłam mu kuksańca w bok. 
- Jesteś pojebany.- Zaśmiałam się, a on chwycił mnie za ręce żebym nie mogła go już uderzyć. 
- Jestem no i co?- Już zastanawiałam się nad ciętą ripostą kiedy światło zmieniło się z czerwonego na niebieskie. Rozejrzałam się spłoszona i zerknęłam na scenę.
- Kurwa, która godzina? 
- Nie wiem, koło 12.- Włożyłam buty i szybko zbiegłam na dół. Jak szalona wbiegłam do garderoby, zrzuciłam z siebie kurtkę i wyskoczyłam za kurtynę mijając się z innymi panienkami. 
Przeszłam przez długość wybiegu i zatrzymałam się przy rurze. Złapałam za nią jak najwyżej potrafiłam i wskoczyłam na górę. 
Splotłam ją nogami po czym zaczęłam się kręcić. Potem przeciągnęłam nogi nad głową i zrobiłam szpagat w powietrzu. Już słyszałam krzyki i komentarze rzucane w moim kierunku. 
Przesunęłam się tak, by mieć rurę między nogami. Puściłam się rękoma i wygięłam mocno w dół. Spojrzałam w stronę widowni. Zaraz przy scenie usiedli moi nowi znajomi w towarzystwie Kim. 
Cholera, dziewczyna musiała polubić się ze Slashem. Nie odstępują się na krok od kilku godzin. 
Uśmiechnęłam się i zaczęłam opuszczać się w dół. Kiedy byłam dość nisko zeskoczyłam na ziemię i zaczęłam wyginać się zmysłowo. Po krótkim tańcu zeszłam ze sceny by zrobić to co każdego wieczora-powirować przy jakimś naiwniaku, by dostać duży napiwek. Minęłam stolik znajomych i usiadłam na kolanach jakiegoś gościa w garniaku. Wyglądał na bogatego i wysoko postawionego, więc nie widziałam problemu. Zaczęłam poruszać się zupełnie tak jakbym uprawiała z nim seks, a on przyciągnął mnie do siebie mocno i zaczął całować po piersiach. Odsunęłam się od niego i pogroziłam mu palcem, na co on znów przyciągnął mnie do siebie. Idiota, chyba nie załapał, że oni mogą tylko patrzeć, nie dotykać. Powinien cieszyć się, że wybrałam właśnie jego. Ponownie z niego zeszłam, starając się nie odklejać uśmiechu z twarzy.
- Hej kochanie, to już? Może chociaż zrób mi małego loda!- Krzyknął za mną. Co za wieśniak! Niestety trafiają się i tacy. Musiałam to zignorować i pracować dalej, w końcu mieliśmy ochronę, w razie czego wypierdoliliby go na zbity pysk. 
W między czasie ktoś przemknął koło mnie i uderzył go w nos tak mocno, że przewrócił się z krzesłem do tyłu. Odskoczyłam ze strachu, wydając z siebie cichy pisk. Gościem, który nadstawił karku w mojej obronie okazał się Steven. Posłał mi przepraszające spojrzenie. Facet, którego uderzył zdążył się w tym czasie pozbierać i szykował się do ataku. 
- Uważaj!- Krzyknęłam wskazując na niego palcem. Popcorn odskoczył na bok przez co zamiast niego oberwał jakiś napakowany koleś. Ten z pewnością nieziemsko wkurwiony, rzucił nim na drugi koniec sali. I zaczęła się krwawa jatka. Tamten znów komuś przywalił, ten ktoś oddał nie temu i każdy z każdym zaczął się bić. Raz o włos nie oberwałam butelką. Podbiegłam do Stevena i pociągnęłam go za sobą. Slash i Kimberly zmyli się chwilę przed nami, żeby nie zostać w to wciągnięci. Schowaliśmy się w garderobie razem z innymi tancerkami. 
Żadna nie miała o to zamieszanie do niego pretensji. Nie raz słyszały to samo i też chciałyby mieć swojego obrońcę. 
Kilka nawet mu podziękowało, bo nie dość, że koleś oberwał, to jeszcze bonusowo mogą zwinąć się wcześniej. Po czymś takim bar jest pewnie w opłakanym stanie i samo sprzątanie zajmie z dwa dni, nie mówiąc o naprawieniu wszystkich zniszczeń, za które musi zapłacić tamten koleś. Żadne z nas nie odezwało się do siebie słowem, do póki ostatnia dziewczyna nie wyszła ubrana. 
Kiedy w końcu zostaliśmy we czwórkę spojrzałam na blondyna i poczułam jak się rumienię.
- Nic ci nie jest?- Spytał troskliwym tonem i uniósł moją brodę na palcach. 
- To chyba ja powinnam o to pytać.- Odpowiedziałam lekko zawstydzona.- Wiesz, że takie rzeczy są na porządku dziennym i nie musiałeś? 
- Wiem, ale coś we mnie wstąpiło.- Saul zagwizdał głośno. 
- Chyba coś tu się święci...- Powiedział złośliwie, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. 
- Zamknij się!- Rozkazałam, a Kim wybuchła śmiechem i poklepała go po ramieniu. Chłopak o dziwo mnie posłuchał, a ja pod wpływem emocji wtuliłam się w mojego bohatera. Objął mnie mocno i zaczął głaskać po głowie, a moja przyjaciółka i mulat wyszli. Było już dość cicho, co oznaczało wyrzucenie wszystkich przez ochronę. Oderwałam się od chłopaka i weszłam za parawan żeby się ubrać. Zrobiłam to najszybciej jak się dało i wrzuciłam wszystkie swoje rzeczy do torby. Przy wyjściu skinęłam głową na Stevena i wyszliśmy. Na pustej sali, Batista i Slash rozsiedli się na  scenie nadal o czymś gadając. Spojrzałam na nią znacząco, a ona tylko machnęła na mnie ręką.
- Idźcie, będę w domu później.- Tak jak chciała, wyszliśmy starając się nie nadepnąć na kawałki porozbijanych butelek i szklanek. Steven chciał mnie na wszelki wypadek odprowadzić. Droga zajęła nam jakieś 20 minut, a na miejscu zaprosiłam go na górę. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, chłopak zwrócił uwagę na łóżko.
- Ty przypadkiem nie mieszkasz z Kimberly? 
- Mieszkam, i tak śpimy razem.- Zaśmiałam się cicho i usiadłam na kanapie.- Rozgość się gdzie chcesz.
- Wy jesteście...no wiesz...- Spojrzałam na niego unosząc brwi, a on usiadł obok mnie zdejmując kurtkę.
- Może...
- Gdyby jednak, to byłaby gigantyczna strata dla wielu facetów.
- Jakoś żadni się specjalnie za mną nie uganiają.
- No wiesz, jest taki jeden, któremu wpadłaś w oko.
- Naprawdę?- Chłopak przytaknął i zbliżył się niebezpiecznie blisko. Zatrzymałam go ręką, a na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
- A co na to Monika? 
- Myślę, że może iść do odstrzału, jakoś niebyt mi na niej zależy.- Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Z jednej strony chyba właśnie tego chciałam. Z drugiej to nie było do końca fair w stosunku do tamtej dziewczyny. 
Na szczęście przed wyborem uchronił mnie klucz w zamku. Odepchnęłam od siebie Stevena, a do pokoju weszła rozweselona Kim.