wtorek, 26 marca 2013

#2.

S.W. 

Obudziłam się rano wtulona w plecy Kimberly. Spałyśmy razem, bo w naszym mieszkaniu mieściło się tylko jedno łóżko. Całość składała się z kuchni, łazienki, niewielkiej garderoby i dużego salonu. Wszystko było urządzone w stylu lat 60. Fioletowe ściany, kolorowe zasłonki, pod ścianami dużo różnych kanap, materacy i tego tupu rzeczy, a na środku ogromne łóżko.


Na początku się o nie kłóciłyśmy i ustalałyśmy kolejki, potem doszłyśmy do wniosku, że razem jest nam najlepiej. 
Gdyby ktoś nas nie znał, mógłby myśleć, że jesteśmy parą lesbijek. 
Właściwie jesteśmy w niedeklarowanym związku, chociaż pociągają nas faceci. 
Wiecie o co chodzi? Mieszkamy razem, śpimy w jednym łóżku, dzielimy się kasą, żarciem, prochami, ubraniami i kosmetykami. 
Jak każde przyjaciółki, jesteśmy połączone niewidzialną pępowinom. Bardzo elastyczną, bo nasze drogi ciągle się rozchodzą, plączą, rozciągają, ale na końcu zawsze do siebie wracamy. 
Objęłam przyjaciółkę nogą i poczułam jak wzdryga się przez przechodzący ją dreszcz. 
No tak, zapomniałam, że mam wiecznie zimne stopy. Zaśmiałam się w myślach i odsunęłam się na swoją część zabierając odrobinę kołdry. 
Liczyłam, że Kim wstanie pierwsza i może zrobi nam jakieś śniadanko, ale nic takiego się nie stało. Poleżałam więc jeszcze kilka minut i wstałam zapalając światło. Nie zrobiłam tego złośliwie, bowiem wszystkie lampy w pomieszczeniu były przytłumione. Było koło południa, ale przez przysłonięte żaluzje gówno było widać. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i namierzyłam swój szlafrok. Włożyłam go na siebie i usiadłam na materacu pod oknem. Na szerokim parapecie zawsze leżały jakieś dragi. Zerknęłam co mamy w asortymencie. Do wyboru była kokaina i Ecstasy. Przesunęłam kolorowe pigułki na bok i uformowałam białą kreskę dziesięciodolarówką leżącą tu od niepamiętnych czasów.
Zwinęłam ją w rulonik i szybko wciągnęłam biały proszek. Pociągałam chwilę nosem i tak właśnie rozpoczęłam swój przeciętny dzień. 
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Wyszłam w ręczniku i zabrałam się za śniadanie. 
Zrobiłam kilka tostów i kawę, po czym poszłam przebudzać przyjaciółkę. Położyłam się ostrożnie obok niej, tak żeby nie strącić swojego ręcznika i zaczęłam gładzić ją po włosach.
- Kochanie...wstawaj. 
- Jeszcze 5 minut.- Wyjęczała cicho, na co palnęłam ją w ramię. 
- Żadne 5 minut! Kawa stygnie kurwa.- Dziewczyna powoli otworzyła oczy, a potem uśmiechnęła się patrząc na mnie. 
- Dzięki.- Powiedziała jeszcze zaspanym głosem i zaczęła się przeciągać. 
Podniosłam się i poszłam coś na siebie wrzucić, bo przecież nie wypada w takim stroju siadać do stołu. Chociaż nie, na Strip wypada wszystko. 
Kiedy przyszłam do kuchni, Kim już prawie kończyła. Postanowiłam, że nie będę gorsza i również trochę poskubałam. 
- Jakie plany na dzisiaj?- Spytałam przerywając ciszę.
- Jeszcze nie wiem, chyba pokręcę się trochę po okolicy i poszukam klientów. Najłatwiej byłoby gdyby ktoś wkręcił mnie do akademika, ale nie chce mi się uganiać za jakimiś studentami. 
- To idź na plażę, tam sami do ciebie przyjdą. 
- Może tak zrobię, chociaż wolę, jak ktoś mnie poleca i nie ruszam się z Cathouse.
- Nie ma w życiu lekko, nawet sprzedając prochy musisz się trochę napracować.- Zaśmiałam się i wzięłam łyka kawy. 
- Shaggy nigdy niczego nie robi, tylko wydaje zlecenia. 
- Ale jak go złapią, to ty ucierpisz najmniej, a on dostanie kilka parę ładnych lat. 
- Gorzej jak złapią mnie.- Skrzywiła się dziewczyna. 
- Nie złapią. Wyglądasz porządnie, tylko szlajasz się po barach. O takich dziewczynach zwykle mają inne zdanie, ale jakoś specjalnie nikt nie podejrzewa ich o dilerkę. 
- No fakt. Nawet ten nowy wczoraj, na początku miał ze mną problem.- Zaśmiała się.- Myślał, że jestem natrętną dziwką.
- Natrętną? Jaka dziwka przystawia się dwa razy? 
- Jak facet przystojny, to może nawet i trzy.- Spojrzałam na nią z łobuzerskim uśmiechem.
- Fajny był? 
- Wychujał mnie na 40 dolców!
- Ja cię nie pytam czy umie się targować, tylko czy było na co popatrzeć! 
- Nie wiem jak wyglądał, włosy przysłaniały mu całą gębę. Miał takie bujne czarne loki, a jak je odsłonił to okazało się, że ma ciemne okulary.- Zaśmiałam się głośno słuchając jej opisu. 
- Co? W ogóle nie było go widać? 
- Usta miał całkiem niczego sobie, ale co do reszty, nieźle się kamuflował. Całkiem sprytny koleś. I trochę arogancki.- Spojrzałam na rozmarzone oczy przyjaciółki i natychmiast zamachałam jej ręką przed twarzą. 
- Ziemia do Batisty! Nie zakochujemy się.
- Głupia jesteś. Przecież ja go nawet nie znam. 
- No mam nadzieję! - Uśmiechnęłam się szeroko i puściłam jej perskie oczko. Dziewczyna pokręciła głową i włożyła naczynia do zlewu, po czym zaczęła je myć. 
- Mam ciebie, po co mi jakiś facet...
- Ym do pieprzenia? 
- Tacy to znajdą się od razu.- Przytaknęłam jej czując, że chyba potrzebuję sobie kogoś tu sprowadzić. Mimo tego, że jestem striptizerką dawno z nikim nie byłam. A do facetów wciskających mi kasę w bieliznę jakoś mnie nie ciągnęło. 


Kiedy Kimberly się wyszykowała, od razu gdzieś wyfrunęła, a ja zostałam sama. 
Postanowiłam dziś odrobinkę posprzątać, przewietrzyć i wpuścić trochę światła.
Jak się okazało, nasza salono-sypialnia wyglądała całkiem nieźle w blasku słońca. Pewnie dlatego, że promienie odbijały się od każdej błyskotki robiąc boskie poświaty na ścianach. 
Odkurzyłam dokładnie każde siedzisko i dywan, bo nazbierała się już na nich całkiem niezła warstwa kurzu. 
Po wszystkim zaczęłam przygotowania do wyjścia. Pomalowałam się, natapirowałam włosy i spakowałam seksowne wdzianka do torby. 

Z domu wyszłam koło 18, żeby o 19 móc spokojnie wyjść na scenę. 
Jak planowałam, tak zrobiłam. Po kilku zmianach miałam godzinną przerwę na odsapnięcie i dziabnięcie małego drinka. 
Miałam na sobie chyba trzeci kostium, w postaci szpilek, podwiązki, czerwonej bielizny i fioletowego boa z piór.
Podskoczyłam do baru gdzie przywitał mnie gorąco Garry i grupka facetów. 
Zamówiłam Margaritę i usiadłam obok jakiegoś kolesia. Zaraz próbował zająć mnie rozmową, ale jakoś wolałam towarzystwo barmana. 
Kiedy byłam w połowie drinka podeszło do nas dwóch gości. 
Cali w skórach, jeden blond nastroszone włosy, drugi czarne loki. Przywitali się z Garrym i powiedzieli, że byli tu wczoraj i poszukują Batisty. Mój towarzysz powiedział, że jej nie ma i tu miał rację, bo dziś pracowała na mieście. 
Słysząc to od razu się wtrąciłam, w końcu to ten sam koleś, o którym miałam okazję posłuchać rano. 
- Mieszkam z nią, jak chcecie to mogę załatwić wam dojście jeszcze dzisiaj.- Uśmiechnęłam się i spojrzałam na tego blondynka. On też się do mnie szczerzył, nie byłam pewna czy mu się podobam, czy po prostu czegoś się nabrał. 
- No dobra, skuszę się, bo towar miała całkiem niezły.- Nie spuszczając wzroku z chłopaka wyciągnęłam rękę za bar i zażądałam długopisu.  Kiedy tylko Garry położył mi go na dłoni, chwyciłam mulata za nadgarstek i zanotowałam mu nasz numer. 
- Dzwoń kiedy chcesz, byle nie rano. Dzisiaj powinien ktoś odebrać koło 1. Pogadam z Batistą, chociaż nie była zadowolona, że ją naciągnąłeś.- Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i bez słowa gdzieś poszedł. Przystojny, jak na takie miejsce nawet bardzo. Z resztą ten drugi nie był gorszy. 
Wróciłam do niego wzrokiem.
- Jestem Steven. 
- A twój kolega?
- Slash.
- Często tu wpadasz? 
- Niespecjalnie, ale chyba zacznę...- Uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam łyka mojego drinka. Chwilę później piłam kolejnego, tym razem postawionego przez Stevena. 
Nie pogadaliśmy długo, bo kończyła mi się przerwa, ale widziałam go ze sceny przy jednym ze stolików. Przesiedział tam kilka godzin. 
Kiedy skończyłam, przebrałam się i popakowałam rzeczy. Chciałam sprawdzić, czy chłopak jeszcze tam jest, ale my wychodzimy tylnym wyjściem, żeby nikt nas nie zaczepiał. 


1 komentarz:

  1. O bosheboshebosheboshe!!! Kocham cię za tego Stevenka! *.* Nie wiem czy wiesz, ale wielbię po prostu tego jego banana na mordzie i pudla na klacie i generalnie kocham go najbardziej. Na równi z Izzy'm oczywiście co jest dziwne, bo przecież różnią się oni od siebie znacząco, a jednak są moimi ulubionymi członkami Gunsów :3 A teraz do rzeczy. Lubię Kat - wydaje mi się taką włodką, uroczą i milutką dziewuszka, która znalazła się w L.A trochę przez przypadek, ale jednak umie pokazać rogi i słaba nie jest. No w końcu musi, przecież jest striptizerką. No Slashu jak Slashu, kochany akurwiel z niego i tyle. Ciekawi mnie tylko z kim bd nasza druga główna bohaterka, bo to, że Batista będzie z Ukośnikiem jest oczywiste. No i podoba mi się ich mieszkanie - też takie chcę ;___; No bosko jest i tak trzymaj. Więcej pudli i bananów, a będę cię wielbić. Bosko. Nowy, nowy, nowy! Teraz, zaraz, natychmiast!!! A tak btw. Jestem pierwsza :D
    ~ Draconis

    OdpowiedzUsuń