sobota, 23 marca 2013

#1.

K.B

Było koło 21, na Red light district nie było nikogo oprócz prostytutek i ich klientów, a pomiędzy nimi ja. Już dawno przyzwyczaiłam się do zaczepek pijanych facetów i śmiechów dziewczyn. Schowałam ręce do kieszeni i zgarbiłam się wchodząc w jeden z zaułków. Spojrzałam na ceglane ściany pokryte różnymi malunkami i metalowe drzwi. Podeszłam bliżej i kopnęłam je kilka razy. Po krótkiej chwili otworzyła się zasuwka, służąca za wizjer, w pustym prostokącie, który został pojawiły się oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie, a drzwi otworzyły się na oścież. Zmierzyłam wzrokiem, stojącego za nimi ochroniarza i poszłam do baru. 
Usiadłam na wysokim krześle, z którego nawet nie sięgałam do ziemi i spojrzałam na barmana. W pubie było tak ciemno, że ledwo widziałam jego twarz. Pewnie byłabym w stanie go przegapić gdyby nie śnieżnobiałe wyszczerzone zęby. 
- To co zwykle? - Spytał biorąc już z półki trunek. 
- Tia, nalej.- Chłopak wziął szklankę i nalał do pełna podając mi. 
- Pytał ktoś o mnie? 
- Dzisiaj jeszcze nie.- Odetchnęłam zeskakując z krzesełka. Chwyciłam swoją szklankę i pokierowałam się za scenę, do garderoby tancerek. Kiedy tylko pojawiłam się w środku podbiegła do mnie Shilla odwracając się tyłem tuż przed moim nosem. 
- Pomóż mi zawiązać.- Odstawiłam szklankę na bok i zabrałam się za jej gorset. Pewnie zaraz miała zmieniać inną striptizerkę. 
Podczas gdy męczyłam się ze sznureczkami, moja przyjaciółka cały czas nawijała o swoim dzisiejszym dniu. Dowiedziałam się, że spotkała się z fajnym chłopakiem i okłamała go, że studiuje. Jak dla mnie słabe posunięcie, bo co mu powie jak coś z tego wyjdzie? 
- A jak tobie minął dzień? - Spytała kiedy skończyłam. 
- W miarę dobrze. Byłam rozliczyć się z Shaggym. Dał mi nowy towar. Jak wszystko pójdzie będziemy mogły pojechać do Nowego Jorku.- Uśmiechnęłam się szeroko i napiłam się whisky. Nie mogłam się już doczekać naszej małej wycieczki. Zawsze chciałam tam pojechać, a teraz była na to idealna pora. Niedługo zaczynał się tydzień mody, o którym Shilla nawija odkąd ją poznałam. Z tego co wiem, w dzieciństwie chciała być projektantką, ale widać co z tego wyszło. Miałyśmy zamiar zwiedzić całe miasto, pójść na kilka pokazów, koncertów, może nawet poznać nowych ludzi. Z zamyślenia wyrwało mnie imię przyjaciółki wołanej na scenę. Spojrzałam za nią i krzyknęłam powodzenia. Później usiadłam na fotelu w kącie i zaczęłam przeglądać gazetki. 

- Batista, masz klienta.- Powiedział Garry, zaglądając do garderoby. 
- Muszę wstawać czy go wpuścisz?- Chłopak machnął na mnie ręką, więc podniosłam się z miejsca i poszłam za nim. 
- Zaczekaj na niego w łazience.- Nie znosiłam tego szlajania się po kiblach, ale co poradzić. Lepsze to, niż być zgarniętym przez gliny, które często wpadają sobie popatrzeć po pracy. 
Weszłam do małego, cuchnącego pomieszczenia. Kurwa, czy ci ludzie szczają po ścianach?! Łazienka była dość jasna, (na pewno dużo jaśniejsza niż każde inne pomieszczenie w tym lokalu) więc kiedy tylko pojawiłam się w środku, poczułam się jakby ktoś wyrwał mnie ze snu zapalając światło. 
Oparłam się o umywalkę, ten klient kazał długo na siebie czekać. Pewnie jakiś nowy. 
Po paru minutach wszedł duży, ciemnoskóry chłopak, z kręconymi włosami przysłaniającymi całą jego twarz. Odgarnął loki, ale pod nimi miał okulary przeciw słoneczne. Pierdole, mój nowy mistrz. W nocy osłania oczy przed słońcem. Pewnie pod okularami ma drugie okulary. Zaśmiałam się w myślach i podeszłam bliżej. 
- Czego ci potrzeba? 
- Spadaj, czekam na kogoś.- Powiedział oschle, a ja aż cofnęłam głowę z wrażenia. 
- Na mnie.- Mimo, że nie zbyt grzecznie mnie potraktował, nie poddawałam się. 
- Nie wydaje mi się.- Spojrzał na mnie lekko zsuwając okulary. 
- Kurwa, nie jestem dziwką. Jak nie chcesz niczego kupić to spierdalaj. 
- Ty jesteś Batista? 
- Nie matka Teresa, a kogo się spodziewałeś?- Zaczęłam się już unosić ze zdenerwowania.  
- Chryste, rodzice cię nie kochają czy jak? 
- To moje nazwisko idioto.- Pacnęłam się z płaskiej dłoni w czoło, chyba jeszcze nie dotarło do mnie jak głupi jest ten facet. 
- Myślałem, że będziesz facetem. 
- To fajnie...kupujesz coś? 
- Daj mi kokę. 
- Dobra, ile? 
- Ile masz.- To nie zabrzmiało jak pytanie, więc tylko uśmiechnęłam się szeroko. 
- Bogaty jesteś.- Powiedziałam cicho. Wyciągnęłam spod skórzanej kurtki worek wielkości zeszytu, wypełniony do połowy.- Pięć stów.
- Czekaj, czekaj...Nie znam cie, skąd mam wiedzieć, że nie wciskasz mi gówna? 
- Musisz zaryzykować. 
- O nie. Daj mi spróbować.- Westchnęłam ciężko i otworzyłam woreczek. Wyjęłam z kieszeni kartę kredytową i wyciągnęłam nią odrobinkę. Rozsypałam na krawędzi umywalki i uformowałam kreskę. 
Spojrzałam na niego. Już miał przygotowany banknot. Zwinął go szybko i wciągnął całość. Pokręcił chwilę głową i wyciągnął kasę. 
- Dobra biorę.- Uśmiechnął się i zaczął odliczać kasę. 
W końcu się wymieniliśmy, ale zanim pozwoliłam mu odejść musiałam sama przeliczyć forsę. 
- Co ty kurwa?! Tu jest tylko 460 dolców. 
- Wiem.- Powiedział ze spokojem.
- Mówiłam 500, oddawaj towar!- Chciałam wyrwać mu woreczek, ale cofnął rękę i uśmiechnął się szelmowsko. 
- Ale dałaś mi kreskę na spróbowanie. 
- No i co? 
- Nie zapłaciłbym za poczęstunek.- Zaczęłam się nad tym zastanawiać. 
- Ty!- Krzyknęłam i znów spróbowałam zabrać mu moją-jego własność. 
- A-A-A.- Wycedził wolno każdą literę i skarcił mnie palcem.- Chyba będę już leciał.- Znów się uśmiechnął.
Jednak był sprytniejszy niż mogłoby się wydawać. A ja głupia dałam się wrobić. To pierwszy ćpun, i w ogóle facet, któremu dałam się nabrać. 
Spojrzałam za nim, a on cofnął się w drzwiach i powiedział cicho. 
- Spotkamy się jeszcze nie raz, więc możesz już odliczać godziny kotku.- Zrobiłam minę jakbym nie dosłyszała. Jeszcze nie mogłam uwierzyć w to, że gość właśnie wychodzi z moją kasą. Niby to tylko 40 dolarów, ale powinny być w mojej kieszeni. Wyszłam z łazienki i wróciłam do garderoby. 
Rozsiadłam się w fotelu i uśmiechnęłam się delikatnie. 
Ten dziwny typ miał coś w sobie. 
Po pierwsze, był arogancki, a to zawsze mi się podobało. 
Po drugie, na tyle sprytny żeby mnie oszukać. 
I po trzecie, miał zabójczy uśmiech. 
Już nie mogłam się doczekać tego obiecanego następnego razu. 



------------------

Mam nadzieję, że wstęp się podobał. c: 

3 komentarze:

  1. wiesz, zawsze jak mam do przeczytania jakiś rozdział to go sobie przewijam i patrzę ile tego jest i czy mi starczy czasu (o ile mam ograniczony czas). no i jak tak sobie przewijałam ten rozdział to gdzieś zauważyłam słowo "Beatlesów" i już się strasznie podjarałam i w ogóle a potem okazało się że Żuczków nie ma a ja jestem jedynie chora psychicznie.
    trochę to nawet smutne XD
    ale rozdział! *___* nie, najpierw bohaterowie. chociaż, co tu dużo o nich nie? szkoda że nie wybrałaś Larsa jako tej kobieciny XDD
    a rozdział *___* dobrze, że jest krótki bo łatwiej takim bezmózgowcom jak ja ogarnąć akcje. no i strasznie mi się podoba <3 nie lubię chamskich osób i główna bohaterka taka dziwna, ale ta striptizerka jest cudna <234

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku strasznie dziękuję za pierwszy komentarz *___*
      i Larsa nie ma, bo wyobraź sobie Saula liżącego się z Larsem, trochę kwas :OO
      i zrobię dla ciebie przywilej pierwszego komentarza i w następnym rozdziale będzie coś z Beatelsami c:

      Usuń
  2. Nosz kurwa czemu tu do chujni nie ma mojego komentarza ja się pytam?! A był, pamiętam, że publikowałam. Dobra. Whateva. Napisze od nowa. A więc tak: Batista (tak jej tam było? Dupa minęło ledwie 5h, a ja już nie pamiętam jak się główna bohaterka nazywa ._.) jest "milusia", ten charakterek <3 hahah xD A Slashien sprycien, no bosko no. I dragi. Tak. Koniec wiadomości. Czekam na nowy. Obserwowane.
    ~ Draconis

    OdpowiedzUsuń