niedziela, 31 marca 2013

#3.

Widziałam komentarze, trzeba oficjalnie podziękować <3
Więc, jest mi strasznie miło, że niektórzy zadają sobie tyle trudu, by napisać te kilka zdań, w których mnie chwalą. 

Dzięki wam czuję się lepiej i mam ochotę pisać dalej. 
~


K.B.
Drrrr drrrr drrrr.
- Odbierzesz czy nie?! - wrzasnęła na mnie Shilla. Spojrzałam na nią zza ramienia i uśmiechnęłam się głupio. Chciałam odebrać, ale nie miałam kontroli nad własnym ciałem. Dosłownie parę minut temu zaczęły działać jakieś prochy. 
Brawa dla mnie wzięłam coś, bo nie byłam pewna co to jest. Jestem królową rozsądku i odpowiedzialności. Oparłam głowę o ścianę i zaczęłam gapić się w sufit, który stał się nagle nadzwyczaj ciekawy. Shilla pogmerała coś pod nosem i pobiegła po telefon.
Zignorowałam na chwilę wszystko i starałam się skupić na rozmowie dziewczyny.
Halo?- Batista jest chwilowo zajęta, coś przekazać?- Ale kto mówi?- Aha, dobra, w barze wieczorem...mhym na pewno będzie.- Spojrzałam nią zdziwiona, jeszcze nie do końca kontaktując. Dziewczyna podeszła i uklękła na przeciwko mnie.
- Jesteś w stanie wrócić na ziemię? Masz robotę.- pokręciłam przecząco głową, a Shilla wyszła do garderoby z dziwną miną. 
O jednorożec!

Kiedy odlot zaczął się zmniejszać był prawie wieczór.
Moja przyjaciółka była gotowa do wyjścia i czekała tylko na mnie.
- Pośpiesz się. Nie mogę się spóźnić.- Podniosłam się z podłogi i wciągnęłam jakieś poprzecierane jeansy. Dragi jeszcze działały, ale teraz mogłam w miarę normalnie funkcjonować. Starałam sobie przypomnieć jakieś istotne szczegóły z dzisiejszego dnia,  żeby zaznajomić się z prawdopodobnym planem wieczoru,  ale przyszło mi tylko jedno do głowy
- Kto dzwonił?- Dopiero teraz wydało mi się dziwne, że ktoś o mnie pytał, bo nie wielu ma ten numer.
- Slash.
- Kto to kurwa jest?!
- Ten kudłaty bez twarzy.
- Skąd ma numer?
- Dałam mu wczoraj, bo chciał więcej dragów.
- Zwariowałaś?! Trzeba było podać mu jeszcze adres i zaprosić na obiad z rodziną.- Warknęłam zirytowana.
- Oh zamknij się! Nic się nie stało, chce się tyko spotkać.- Odwróciłam się nic nie mówiąc i włożyłam buty. Schowałam do sekretnej kieszonki kurtki najpopularniejsze prochy i wyszłyśmy. 
Całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie, więc korzystałam z resztek odlotu. 
Na Avenue jak zwykle nie ominęły nas zaczepki. Pierwszy raz od bardzo dawna ktoś złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. 
- Cześć ślicznotko.- Powiedział jakiś spocony, tłusty facet i pogłaskał mnie po policzku. 
- Zostaw ją kurwa!- Usłyszałam swoją przyjaciółkę, i zostałam przez nią przeciągnięta na drugi koniec chodnika. 
- No o co ci chodzi? Chce się tylko zabawić. 
- Ale nie z nią!- Krzyknęła i pociągnęła mnie w stronę baru. Byłam jej za to wdzięczna, ale nadal nie chciało mi się z nią gadać. Dobrze wiedziała, że boję się, że ktoś mnie wsypie i pójdę siedzieć, a mimo kto dała klientowi moje namiary. 
Na miejscu bez zbędnych ceregieli zaciągnęła mnie do garderoby. Kątem oka widziałam Kudłacza siedzącego przy barze. On też nas widział, w końcu przemknęłyśmy koło niego. 
Przed samymi drzwiami siłowałam się chwilę z Shillą, ale ostatecznie wepchnęła mnie do środka i posadziła na kanapie. 
- Pomożesz?- Zaczęła zdejmować swoje ubrania, a ja nic nie odpowiadałam. 
Właśnie wkładała swój czerwony strój kiedy do pomieszczenia weszło dwóch gości, a jednym z nich był ten cały Slash. Dziewczyna spojrzała na nich spłoszona, ale zaraz jej przeszło. Uśmiechnęła się lekko do mulata i szeroko do jego kolegi. 
- Cześć chłopaki!- Powiedziała wesoło i podeszła bliżej. 
- Cześć Cherry.- Powiedział blondynek. CHERRY? Nie podałaś facetowi nawet prawdziwego imienia? Mądrze, niech kojarzy cię tylko ze sceną. Prychnęłam cicho prostując się. 
- Mógłbyś?- Zwróciła się do niego i odwróciła się tyłem trzymając zapięcie od stanika. 
- Zdjąć? 
- Nie, zapiąć.- Zaśmiała się, a chłopak szybko się z tym uporał. Odchrząknęłam głośno, tak by zwrócili na mnie uwagę. Poskutkowało. 
- A no tak. Przecież nie przyszliście na prywatny występ.- Shell spojrzała na zegarek.- Poczekajcie na mnie 10 minut.- Uśmiechnęła się i pobiegła w stronę sceny. Aż tu było słychać gwizdy i skandowanie jej pseudonimu. 
- To czego chcecie?- Chłopcy usiedli obok mnie, a ja skrzywiłam się delikatnie. Nie byłam przyzwyczajona do takiej bliskości z obcymi ludźmi. 
- A czego możemy chcieć? Prochów.- Powiedział mulat.- Jestem Slash. 
- Ta no fajnie, Cherry coś wspominała. 
- A ja Steven.- Wtrącił się blondyn. 
- Mhym, to co chcecie kupić? 
- Zwolnij słonko, mamy całe 10 minut. Po za tym chcieliśmy spędzić jeszcze chwilę z Cher. Jak się nazywasz?- Spytał Slash. 
- Po co chcesz wiedzieć? 
- Staram się jakoś zacząć rozmowę. 
- Jakoś imię mojej koleżanki wam nie potrzebne. 
- Przecież dojdziemy to tego.- Warknął cicho blondyn i odsunął się ode mnie. 
- Dobra stary daj spokój, jeszcze zacznie gryźć.- Zażartował mulat i również się odsunął. Na całe szczęście już sobie odpuścili. Nie lubiłam kiedy ktoś z kim pracuje chciał poznawać mnie bliżej. Jak dla mnie układ był prosty. Ja załatwiam towar, oni płacą i nic po za tym. Niczego o sobie nie wiemy i nie możemy się w nic wciągnąć. Spojrzałam na niego. Dzisiaj wyglądał zupełnie inaczej. Włosy miał odgarnięte, a okulary zawieszone na naszyjniku z wężem. Miał duże czekoladowe oczy, lekki zarost i chyba próbował się uśmiechać. Chłopak przesunął się przez co kurtka zmieniła ułożenie, i aż mnie zatkało. 
- Nie nosisz koszulki? 
- Jest 27 stopni.- Powiedział ironicznie. Tak kurwa, jest ci gorąco i zamiast koszulki wolisz skórzaną kurtkę. MĄDRZE CHŁOPIE. Zerknęłam jeszcze raz i nerwowo przygryzłam wargę. Po chwili usłyszałam wybuch śmiechu obu facetów. 
- Przecież widzimy, że gwałcisz go wzrokiem.- Powiedział Steven przez śmiech. 
- Wcale nie!- Krzyknęłam obrażona jak dziecko, a chwilę później śmiałam się razem z nimi.- Dobra, trochę...nie powinieneś tak się nosić. 
- Skarbie, jestem gwiazdą rocka, mogę wszystko. 
- Nie słyszałam o tobie. 
- Czyli nie znasz się na muzyce.- Rzucił wrednie blondyn. 
- Czczę KISS i możesz mi naskoczyć.- Chłopaka zatkało. Pogapił się na mnie chwilę, a potem wyciągnął ręce przed siebie i wykonał skłon. 
- To moi bogowie.- Powiedział wesoło i wtedy wpadła do nas Shell. 
- I jak Kimberly, masz już lepszy humor? 
- No i znamy imię naszej tajemniczej damy.- Powiedział Slash, co dziewczyna skomentowała cichym "ups". Wlazła za parawan i szybko zmieniła kostium. Stanęła nad nami, splotła ręce na piersi i zmarszczyła brwi. 
- A dla mnie nie ma miejsca?- Steven wyszczerzył się prawdopodobnie najmocniej jak potrafił, i poklepał się po kolanach. 
- Dla ciebie zawsze.- Chwilę się zawahała, ale ostatecznie usiadła na nim, a on objął ją w tali. Chłopak miał gest, nawet przypadkiem nie zahaczył o jej tyłek i nie gapił się w cycki.  
- O czym gadacie? 
- Kimberly gwałci Saula wzrokiem.- Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, a potem sama go zmierzyła. 
- Nie dziwię się.- Zaśmiała się, a Steve odchrząknął głośno. 
- Ekhem, też tu jestem.- Powiedział z wyrzutem. 
- Ale nie jesteś tak seksowny jak ja.- Powiedział dumnie Kudłacz.
- Jest seksowniejszy!- Krzyknęła Shilla, wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. Puściła oczko do Stevena i wstała. 
- Znów moja kolei.- Powiedziała i poszła na scenę.  


wtorek, 26 marca 2013

#2.

S.W. 

Obudziłam się rano wtulona w plecy Kimberly. Spałyśmy razem, bo w naszym mieszkaniu mieściło się tylko jedno łóżko. Całość składała się z kuchni, łazienki, niewielkiej garderoby i dużego salonu. Wszystko było urządzone w stylu lat 60. Fioletowe ściany, kolorowe zasłonki, pod ścianami dużo różnych kanap, materacy i tego tupu rzeczy, a na środku ogromne łóżko.


Na początku się o nie kłóciłyśmy i ustalałyśmy kolejki, potem doszłyśmy do wniosku, że razem jest nam najlepiej. 
Gdyby ktoś nas nie znał, mógłby myśleć, że jesteśmy parą lesbijek. 
Właściwie jesteśmy w niedeklarowanym związku, chociaż pociągają nas faceci. 
Wiecie o co chodzi? Mieszkamy razem, śpimy w jednym łóżku, dzielimy się kasą, żarciem, prochami, ubraniami i kosmetykami. 
Jak każde przyjaciółki, jesteśmy połączone niewidzialną pępowinom. Bardzo elastyczną, bo nasze drogi ciągle się rozchodzą, plączą, rozciągają, ale na końcu zawsze do siebie wracamy. 
Objęłam przyjaciółkę nogą i poczułam jak wzdryga się przez przechodzący ją dreszcz. 
No tak, zapomniałam, że mam wiecznie zimne stopy. Zaśmiałam się w myślach i odsunęłam się na swoją część zabierając odrobinę kołdry. 
Liczyłam, że Kim wstanie pierwsza i może zrobi nam jakieś śniadanko, ale nic takiego się nie stało. Poleżałam więc jeszcze kilka minut i wstałam zapalając światło. Nie zrobiłam tego złośliwie, bowiem wszystkie lampy w pomieszczeniu były przytłumione. Było koło południa, ale przez przysłonięte żaluzje gówno było widać. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i namierzyłam swój szlafrok. Włożyłam go na siebie i usiadłam na materacu pod oknem. Na szerokim parapecie zawsze leżały jakieś dragi. Zerknęłam co mamy w asortymencie. Do wyboru była kokaina i Ecstasy. Przesunęłam kolorowe pigułki na bok i uformowałam białą kreskę dziesięciodolarówką leżącą tu od niepamiętnych czasów.
Zwinęłam ją w rulonik i szybko wciągnęłam biały proszek. Pociągałam chwilę nosem i tak właśnie rozpoczęłam swój przeciętny dzień. 
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Wyszłam w ręczniku i zabrałam się za śniadanie. 
Zrobiłam kilka tostów i kawę, po czym poszłam przebudzać przyjaciółkę. Położyłam się ostrożnie obok niej, tak żeby nie strącić swojego ręcznika i zaczęłam gładzić ją po włosach.
- Kochanie...wstawaj. 
- Jeszcze 5 minut.- Wyjęczała cicho, na co palnęłam ją w ramię. 
- Żadne 5 minut! Kawa stygnie kurwa.- Dziewczyna powoli otworzyła oczy, a potem uśmiechnęła się patrząc na mnie. 
- Dzięki.- Powiedziała jeszcze zaspanym głosem i zaczęła się przeciągać. 
Podniosłam się i poszłam coś na siebie wrzucić, bo przecież nie wypada w takim stroju siadać do stołu. Chociaż nie, na Strip wypada wszystko. 
Kiedy przyszłam do kuchni, Kim już prawie kończyła. Postanowiłam, że nie będę gorsza i również trochę poskubałam. 
- Jakie plany na dzisiaj?- Spytałam przerywając ciszę.
- Jeszcze nie wiem, chyba pokręcę się trochę po okolicy i poszukam klientów. Najłatwiej byłoby gdyby ktoś wkręcił mnie do akademika, ale nie chce mi się uganiać za jakimiś studentami. 
- To idź na plażę, tam sami do ciebie przyjdą. 
- Może tak zrobię, chociaż wolę, jak ktoś mnie poleca i nie ruszam się z Cathouse.
- Nie ma w życiu lekko, nawet sprzedając prochy musisz się trochę napracować.- Zaśmiałam się i wzięłam łyka kawy. 
- Shaggy nigdy niczego nie robi, tylko wydaje zlecenia. 
- Ale jak go złapią, to ty ucierpisz najmniej, a on dostanie kilka parę ładnych lat. 
- Gorzej jak złapią mnie.- Skrzywiła się dziewczyna. 
- Nie złapią. Wyglądasz porządnie, tylko szlajasz się po barach. O takich dziewczynach zwykle mają inne zdanie, ale jakoś specjalnie nikt nie podejrzewa ich o dilerkę. 
- No fakt. Nawet ten nowy wczoraj, na początku miał ze mną problem.- Zaśmiała się.- Myślał, że jestem natrętną dziwką.
- Natrętną? Jaka dziwka przystawia się dwa razy? 
- Jak facet przystojny, to może nawet i trzy.- Spojrzałam na nią z łobuzerskim uśmiechem.
- Fajny był? 
- Wychujał mnie na 40 dolców!
- Ja cię nie pytam czy umie się targować, tylko czy było na co popatrzeć! 
- Nie wiem jak wyglądał, włosy przysłaniały mu całą gębę. Miał takie bujne czarne loki, a jak je odsłonił to okazało się, że ma ciemne okulary.- Zaśmiałam się głośno słuchając jej opisu. 
- Co? W ogóle nie było go widać? 
- Usta miał całkiem niczego sobie, ale co do reszty, nieźle się kamuflował. Całkiem sprytny koleś. I trochę arogancki.- Spojrzałam na rozmarzone oczy przyjaciółki i natychmiast zamachałam jej ręką przed twarzą. 
- Ziemia do Batisty! Nie zakochujemy się.
- Głupia jesteś. Przecież ja go nawet nie znam. 
- No mam nadzieję! - Uśmiechnęłam się szeroko i puściłam jej perskie oczko. Dziewczyna pokręciła głową i włożyła naczynia do zlewu, po czym zaczęła je myć. 
- Mam ciebie, po co mi jakiś facet...
- Ym do pieprzenia? 
- Tacy to znajdą się od razu.- Przytaknęłam jej czując, że chyba potrzebuję sobie kogoś tu sprowadzić. Mimo tego, że jestem striptizerką dawno z nikim nie byłam. A do facetów wciskających mi kasę w bieliznę jakoś mnie nie ciągnęło. 


Kiedy Kimberly się wyszykowała, od razu gdzieś wyfrunęła, a ja zostałam sama. 
Postanowiłam dziś odrobinkę posprzątać, przewietrzyć i wpuścić trochę światła.
Jak się okazało, nasza salono-sypialnia wyglądała całkiem nieźle w blasku słońca. Pewnie dlatego, że promienie odbijały się od każdej błyskotki robiąc boskie poświaty na ścianach. 
Odkurzyłam dokładnie każde siedzisko i dywan, bo nazbierała się już na nich całkiem niezła warstwa kurzu. 
Po wszystkim zaczęłam przygotowania do wyjścia. Pomalowałam się, natapirowałam włosy i spakowałam seksowne wdzianka do torby. 

Z domu wyszłam koło 18, żeby o 19 móc spokojnie wyjść na scenę. 
Jak planowałam, tak zrobiłam. Po kilku zmianach miałam godzinną przerwę na odsapnięcie i dziabnięcie małego drinka. 
Miałam na sobie chyba trzeci kostium, w postaci szpilek, podwiązki, czerwonej bielizny i fioletowego boa z piór.
Podskoczyłam do baru gdzie przywitał mnie gorąco Garry i grupka facetów. 
Zamówiłam Margaritę i usiadłam obok jakiegoś kolesia. Zaraz próbował zająć mnie rozmową, ale jakoś wolałam towarzystwo barmana. 
Kiedy byłam w połowie drinka podeszło do nas dwóch gości. 
Cali w skórach, jeden blond nastroszone włosy, drugi czarne loki. Przywitali się z Garrym i powiedzieli, że byli tu wczoraj i poszukują Batisty. Mój towarzysz powiedział, że jej nie ma i tu miał rację, bo dziś pracowała na mieście. 
Słysząc to od razu się wtrąciłam, w końcu to ten sam koleś, o którym miałam okazję posłuchać rano. 
- Mieszkam z nią, jak chcecie to mogę załatwić wam dojście jeszcze dzisiaj.- Uśmiechnęłam się i spojrzałam na tego blondynka. On też się do mnie szczerzył, nie byłam pewna czy mu się podobam, czy po prostu czegoś się nabrał. 
- No dobra, skuszę się, bo towar miała całkiem niezły.- Nie spuszczając wzroku z chłopaka wyciągnęłam rękę za bar i zażądałam długopisu.  Kiedy tylko Garry położył mi go na dłoni, chwyciłam mulata za nadgarstek i zanotowałam mu nasz numer. 
- Dzwoń kiedy chcesz, byle nie rano. Dzisiaj powinien ktoś odebrać koło 1. Pogadam z Batistą, chociaż nie była zadowolona, że ją naciągnąłeś.- Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i bez słowa gdzieś poszedł. Przystojny, jak na takie miejsce nawet bardzo. Z resztą ten drugi nie był gorszy. 
Wróciłam do niego wzrokiem.
- Jestem Steven. 
- A twój kolega?
- Slash.
- Często tu wpadasz? 
- Niespecjalnie, ale chyba zacznę...- Uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam łyka mojego drinka. Chwilę później piłam kolejnego, tym razem postawionego przez Stevena. 
Nie pogadaliśmy długo, bo kończyła mi się przerwa, ale widziałam go ze sceny przy jednym ze stolików. Przesiedział tam kilka godzin. 
Kiedy skończyłam, przebrałam się i popakowałam rzeczy. Chciałam sprawdzić, czy chłopak jeszcze tam jest, ale my wychodzimy tylnym wyjściem, żeby nikt nas nie zaczepiał. 


sobota, 23 marca 2013

#1.

K.B

Było koło 21, na Red light district nie było nikogo oprócz prostytutek i ich klientów, a pomiędzy nimi ja. Już dawno przyzwyczaiłam się do zaczepek pijanych facetów i śmiechów dziewczyn. Schowałam ręce do kieszeni i zgarbiłam się wchodząc w jeden z zaułków. Spojrzałam na ceglane ściany pokryte różnymi malunkami i metalowe drzwi. Podeszłam bliżej i kopnęłam je kilka razy. Po krótkiej chwili otworzyła się zasuwka, służąca za wizjer, w pustym prostokącie, który został pojawiły się oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie, a drzwi otworzyły się na oścież. Zmierzyłam wzrokiem, stojącego za nimi ochroniarza i poszłam do baru. 
Usiadłam na wysokim krześle, z którego nawet nie sięgałam do ziemi i spojrzałam na barmana. W pubie było tak ciemno, że ledwo widziałam jego twarz. Pewnie byłabym w stanie go przegapić gdyby nie śnieżnobiałe wyszczerzone zęby. 
- To co zwykle? - Spytał biorąc już z półki trunek. 
- Tia, nalej.- Chłopak wziął szklankę i nalał do pełna podając mi. 
- Pytał ktoś o mnie? 
- Dzisiaj jeszcze nie.- Odetchnęłam zeskakując z krzesełka. Chwyciłam swoją szklankę i pokierowałam się za scenę, do garderoby tancerek. Kiedy tylko pojawiłam się w środku podbiegła do mnie Shilla odwracając się tyłem tuż przed moim nosem. 
- Pomóż mi zawiązać.- Odstawiłam szklankę na bok i zabrałam się za jej gorset. Pewnie zaraz miała zmieniać inną striptizerkę. 
Podczas gdy męczyłam się ze sznureczkami, moja przyjaciółka cały czas nawijała o swoim dzisiejszym dniu. Dowiedziałam się, że spotkała się z fajnym chłopakiem i okłamała go, że studiuje. Jak dla mnie słabe posunięcie, bo co mu powie jak coś z tego wyjdzie? 
- A jak tobie minął dzień? - Spytała kiedy skończyłam. 
- W miarę dobrze. Byłam rozliczyć się z Shaggym. Dał mi nowy towar. Jak wszystko pójdzie będziemy mogły pojechać do Nowego Jorku.- Uśmiechnęłam się szeroko i napiłam się whisky. Nie mogłam się już doczekać naszej małej wycieczki. Zawsze chciałam tam pojechać, a teraz była na to idealna pora. Niedługo zaczynał się tydzień mody, o którym Shilla nawija odkąd ją poznałam. Z tego co wiem, w dzieciństwie chciała być projektantką, ale widać co z tego wyszło. Miałyśmy zamiar zwiedzić całe miasto, pójść na kilka pokazów, koncertów, może nawet poznać nowych ludzi. Z zamyślenia wyrwało mnie imię przyjaciółki wołanej na scenę. Spojrzałam za nią i krzyknęłam powodzenia. Później usiadłam na fotelu w kącie i zaczęłam przeglądać gazetki. 

- Batista, masz klienta.- Powiedział Garry, zaglądając do garderoby. 
- Muszę wstawać czy go wpuścisz?- Chłopak machnął na mnie ręką, więc podniosłam się z miejsca i poszłam za nim. 
- Zaczekaj na niego w łazience.- Nie znosiłam tego szlajania się po kiblach, ale co poradzić. Lepsze to, niż być zgarniętym przez gliny, które często wpadają sobie popatrzeć po pracy. 
Weszłam do małego, cuchnącego pomieszczenia. Kurwa, czy ci ludzie szczają po ścianach?! Łazienka była dość jasna, (na pewno dużo jaśniejsza niż każde inne pomieszczenie w tym lokalu) więc kiedy tylko pojawiłam się w środku, poczułam się jakby ktoś wyrwał mnie ze snu zapalając światło. 
Oparłam się o umywalkę, ten klient kazał długo na siebie czekać. Pewnie jakiś nowy. 
Po paru minutach wszedł duży, ciemnoskóry chłopak, z kręconymi włosami przysłaniającymi całą jego twarz. Odgarnął loki, ale pod nimi miał okulary przeciw słoneczne. Pierdole, mój nowy mistrz. W nocy osłania oczy przed słońcem. Pewnie pod okularami ma drugie okulary. Zaśmiałam się w myślach i podeszłam bliżej. 
- Czego ci potrzeba? 
- Spadaj, czekam na kogoś.- Powiedział oschle, a ja aż cofnęłam głowę z wrażenia. 
- Na mnie.- Mimo, że nie zbyt grzecznie mnie potraktował, nie poddawałam się. 
- Nie wydaje mi się.- Spojrzał na mnie lekko zsuwając okulary. 
- Kurwa, nie jestem dziwką. Jak nie chcesz niczego kupić to spierdalaj. 
- Ty jesteś Batista? 
- Nie matka Teresa, a kogo się spodziewałeś?- Zaczęłam się już unosić ze zdenerwowania.  
- Chryste, rodzice cię nie kochają czy jak? 
- To moje nazwisko idioto.- Pacnęłam się z płaskiej dłoni w czoło, chyba jeszcze nie dotarło do mnie jak głupi jest ten facet. 
- Myślałem, że będziesz facetem. 
- To fajnie...kupujesz coś? 
- Daj mi kokę. 
- Dobra, ile? 
- Ile masz.- To nie zabrzmiało jak pytanie, więc tylko uśmiechnęłam się szeroko. 
- Bogaty jesteś.- Powiedziałam cicho. Wyciągnęłam spod skórzanej kurtki worek wielkości zeszytu, wypełniony do połowy.- Pięć stów.
- Czekaj, czekaj...Nie znam cie, skąd mam wiedzieć, że nie wciskasz mi gówna? 
- Musisz zaryzykować. 
- O nie. Daj mi spróbować.- Westchnęłam ciężko i otworzyłam woreczek. Wyjęłam z kieszeni kartę kredytową i wyciągnęłam nią odrobinkę. Rozsypałam na krawędzi umywalki i uformowałam kreskę. 
Spojrzałam na niego. Już miał przygotowany banknot. Zwinął go szybko i wciągnął całość. Pokręcił chwilę głową i wyciągnął kasę. 
- Dobra biorę.- Uśmiechnął się i zaczął odliczać kasę. 
W końcu się wymieniliśmy, ale zanim pozwoliłam mu odejść musiałam sama przeliczyć forsę. 
- Co ty kurwa?! Tu jest tylko 460 dolców. 
- Wiem.- Powiedział ze spokojem.
- Mówiłam 500, oddawaj towar!- Chciałam wyrwać mu woreczek, ale cofnął rękę i uśmiechnął się szelmowsko. 
- Ale dałaś mi kreskę na spróbowanie. 
- No i co? 
- Nie zapłaciłbym za poczęstunek.- Zaczęłam się nad tym zastanawiać. 
- Ty!- Krzyknęłam i znów spróbowałam zabrać mu moją-jego własność. 
- A-A-A.- Wycedził wolno każdą literę i skarcił mnie palcem.- Chyba będę już leciał.- Znów się uśmiechnął.
Jednak był sprytniejszy niż mogłoby się wydawać. A ja głupia dałam się wrobić. To pierwszy ćpun, i w ogóle facet, któremu dałam się nabrać. 
Spojrzałam za nim, a on cofnął się w drzwiach i powiedział cicho. 
- Spotkamy się jeszcze nie raz, więc możesz już odliczać godziny kotku.- Zrobiłam minę jakbym nie dosłyszała. Jeszcze nie mogłam uwierzyć w to, że gość właśnie wychodzi z moją kasą. Niby to tylko 40 dolarów, ale powinny być w mojej kieszeni. Wyszłam z łazienki i wróciłam do garderoby. 
Rozsiadłam się w fotelu i uśmiechnęłam się delikatnie. 
Ten dziwny typ miał coś w sobie. 
Po pierwsze, był arogancki, a to zawsze mi się podobało. 
Po drugie, na tyle sprytny żeby mnie oszukać. 
I po trzecie, miał zabójczy uśmiech. 
Już nie mogłam się doczekać tego obiecanego następnego razu. 



------------------

Mam nadzieję, że wstęp się podobał. c: